Pages

27 grudnia 2015

Się Porobiło - cz. 139 - I znowu skarpetki.

Ostatnie w tym roku. :)
W kolorach iście zimowych i nawet udało mi się gotowym zrobić zdjęcia w słońcu ! Niesamowite ! :)


Kolejna partia mieszanki skarpetkowej (25% merynosa +25% nylonu) od Karinki z e-Wełenki poszła w obróbkę. Najpierw było delikatne barwienie rozwodnionym niebieskim barwnikiem, gotowanie na parze, w efekcie czego zostało sporo naturalnej śmietankowej bieli.


Ponieważ skarpetki miały być niewysokie wzięłam tylko 58 gram (na skarpetki wyszło 55 g). Przędzona cienko, skręcona w navajo. Tym razem byłam bardzo zadowolona, bo nitka wyszła najcieńsza jaką do tej pory zrobiłam na kołowrotku. Na drutach nr 2 na moją stopę (rozmiar 36) na obwodzie miałam 64 oczka. Mój mały rekord, bo wcześniej z przemysłowych, sklepowych włóczek skarpetki nawet na cienkich drutach miały 48 oczek.

Tym razem odważyłam się dziergać od palców.
Grzebałam już nie raz w necie szukając wskazówek. Głównie chodziło mi o piętę. Palce, jako takie potrafię sobie wyobrazić i z tym problemów nie miałam. Ponieważ nie znoszę słownych opisów, a już tym bardziej nie w języku obcym, latem natrafiłam na niewielką gazetę ... właśnie ze skarpetkami dzierganymi od palców, więc wiele się nie zastanawiając, kupiłam. Już od początku nie podobało mi się wykonanie palców, od czubka. Pomimo, że zdjęcia w gazetce pokazują skarpetki takie, jakie chciałam (nie od czubka), przepis jest na czubkowe. No trudno. Spróbowałam, żeby wiedzieć, że to nie to. Później też przekonałam się, że proponowana pięta jest też nie tą, którą szukam. Cóż... .

Pozostał internet i poszukiwania zdjęć wykonania, a nie opisów. Trudno o takie. Zdecydowanie prościej znaleźć opisy i nawet rozliczenia rzędów. Tyle tylko, że jak znalazłam zdjęcie z piętą, która mi odpowiadała, opisy rzędów skróconych, postępowanie z nitką na ich końcu były co najmniej dziwne. Na pewno nie wychodziło to, co sobie wyobrażałam, więc po prostu zrobiłam po swojemu i tyle.


 Wykończenie góry skarpetek ściągaczem elastycznym zdecydowanie najlepsze. Jednak jakoś specjalnie pięknie nie wygląda. Bynajmniej na tych skarpetkach i w moim wykonaniu. Podejrzewam, że może jest jeszcze jakiś inny sposób wykonywania takiego ściągacza niż ten, który udało mi się poznać.


Może kolory nie porozkładały się idealnie, symetrycznie na obie skarpetki, ale jest chyba nieźle, jak na spontaniczne farbowanie. I, jak to u mnie, tym razem zostało nieco więcej metrów nitki. :)))


To na pewno ostatnie skarpety w tym roku, chociaż mam ochotę na kolejne, niestety daję sobie szansę na 2016. W końcu już się skrada... ;-)






8 komentarzy:

  1. Twoje skarpetki już od dawna mi się bardzo podobają:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wejdz na blog Intensywnie Kreatywna i tam znajdziesz swietnie pokazane kursy o skarpetkach robionych od palcow z pieta wzmocniona i z pieta zwykla. Polecam. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki Teresko.
      Szczególnie zainteresowała mnie ta wzmocniona pięta (chyba Karinka też ją stosuje).
      Jeśli się nie mylę, u Kreatywnej są filmiki, tym bardziej fajnie, że mi przypomniałaś o tym blogu. Szukałam, jak pisałam, po zdjęciach szukając konkretnej pięty, to też i do Kreatywnej mnie nie zaprowadziło. :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ja się tych palców i pięty uczylam od Włóczkowych Alkoholików, ale ostatnio szukałam i okazało się, że jest kłopot z dostaniem się na blox.
    Jeśli chcesz, żeby ci się kolory bardziej równomiernie w skarpetkach rołożyły (idealnie równo nigdy się nie rozłożą), to jak już pasmo czesanki na skarpety ufarbujesz, to rozdziel je wzdłuż na pół i każdą połowę prządź i skręcaj oddzielnie, po kłębuszku na skarpetkę. Ale, jak wiesz, ja to najbardziej lubię, kiedy widać, że skarpetki są od jednej matki, ale nie bliźniaczki - czyli takie jak Twoje. Serce mi rośnie, jak myślę, że nie jestem sama w tym Skarpetkowie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet ne znałam tego kręgu blogowego. :) Poszperam z przyjemnością, dzięki.

      Jeśli chodzi o rozłożenie barw, to doskonale wiem, że biorąc szersze pasmo do skręcania, niż poprzednie, zakłóciłam rytm. Może nieświadomie, ale jak już wzięłam, to do mnie dotarł i domyślałam się efektu. :) Poza tym, nie rozdzieliłam motka na dwa kłębuszki, słuszne dla skarpet, a leciałam z jednego kłębka.
      Co do samej świadomości bliźniaczych, czy siostrzanych skarpet, to poza samym gustem i świadomą chęcią wykonania tak, czy inaczej, to u mnie jedno na pewno, póki co, budzi sprzeciw. Są sytuacje, kiedy wystarczy przed rozpoczęciem drugiej, nieco oderwać nici, przesunąć kolor i już są bliźniaki. Wszystko oczywiście zależy od samych kolorów, bo i takie przesunięcie tonalne może być zamierzone i piękne. :)
      Bardzo lubię robić skarpetki. Jednak w moim otoczeniu nie ma ich pasjonatów. Dziwne, prawda ? :)

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...