Pages

10 lutego 2013

Się Porobiło cz.61 - Sukienka i zaklinanie wiosny.

Skończyłam sukienkę. Zwiastun pokazałam w poprzednim poście, ale mało kto czytał. Z 3 różnych włóczek, z zasobów szafy. Prosta, żeby nie powiedzieć, bardzo prosta. Gruby ściągacz w pasie (4 oczka na 4 ze spuszczeniem jednego lewego mniej więcej w połowie) powoduje, że przylega, jak trzeba. Pas z boucle wypada dokładnie w dolnej części biustu. Tutaj też spuściłam trochę oczek, bo mimo, że to biust,  charakter włóczki jest taki, a nie inny. Oczywiście też zmieniłam na tej wysokości druty na cieńsze. Na wieszaku, jak zwykle wygląda trochę smętnie i niestety przekłamuje proporcje. Ponieważ zdjęć na ludziu nie będzie, bynajmniej na razie, trochę musicie popracować wyobraźnią.
 A tu kilka szczegółów. Kaptur jest bardziej ozdobny niż praktyczny, ale wymiarowo głowa się mieści. :-)

Brzeg na dole jest wykonany ściegiem ryżowym. Mam nadzieje, że nie będzie się podwijać. Sukienka przed kolano, nie powinno być naturalnej możliwości podwijania. Praktyka pokaże, co i jak.


Wczoraj poszalałam w kuchni. Upiekłam chleb (tzw. polski) i ciasto czekoladowe stąd. Chleb pięknie wyrastał, aż się obawiałam, że coś się wydarzy i wszystko klapnie. Zakwas miałam świeży, więc dodałam odrobinę drożdży. Bochenki wyrastały w nowych koszykach wiklinowych, kupionych z przeceny, na wagę. Oczywiście to nie są typowe do wyrastania, ale szukałam takich, które dwa zmieszczą się na dużej blasze piekarnika.
 
 Ciasto czekoladowe kusiło mnie już kilka dni. W pierwszej chwili mnie rozczarowało. Placki piekły się dłużej niż podawano w przepisie, bo ciągle wierzch był surowy, niewiele też rosło (zamieniłam co prawda sodę na proszek do pieczenia, ale przecież nie raz to robię) i pomimo dobrze wysmarowanej formy, był kłopot z jej opuszczeniem (nie było przypieczone, absolutnie). Wierzch okazał się twardawą skorupką. Pomiędzy placki nałożyłam 3 cm warstwę bitej śmietany, która (jak widać na zdjęciach), częściowo wsiąkła w placek i na szczęście, tym samym zlikwidowała twardawe wierzchnie skorupki. Ciasto zyskało po nocy w lodówce. Warto spróbować. Jest wilgotne i w sumie lekkie. 


Śnieg powoli znika z trawników. W sprzedaży pojawiły się nasionka. Nabyłam. U mnie słabo wzrastają siewki. Nie wiem czemu, ale naiwnie, corocznie zawsze coś kupuję. Tym razem mikroskopijne nasionka lobelii. Wzejdzie, wyrośnie, będzie super. Nie uda się, kupię sadzonki. Oczywiście posiałam wczoraj też rzeżuchę. :-)

I co mi pozostaje ? Czekać...
Byle do wiosny ! ;-)


12 komentarzy:

  1. Sukienka bardzo ładna i moja wyobraźnia mi podpowiada, że na ludziu jeszcze ładniej się będzie prezentować. Acha, i jeszcze, że ludź figurę ma do pozazdroszczenia. Ale szczególnie chciałam się pozachwycać chlebami - pięknie wyrosły w tych nowych koszykach!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha... to wyobraźnia Cię poniosła. :-)))) Ściągacz sukienki na wieszaku robi wszak z dzianiną co chce, ze mną już takich cudów się uczynić nie da. :-)))
      Tak, z chlebów jestem zadowolona. Zakwas nowy, tygodniowy, trochę dowartościowany starszym suszonym i jednak wsparty drożdżami, a fajny efekt. A może to cudowne koszyki ? ;-)

      Usuń
  2. Cos mi blog znów szaleje. Wczoraj miałam w pasku bocznym Twój aktualny wpis, a dziś już nie mam.
    Sprawa dotyczy jeszcze kilku blogów. W każdym razie widzę, że przyspieszasz :) Sukienka na zaklinanie wiosny będzie w sam raz. Fajnie wygląda z tym kapturkiem. Chlebek wygląda bardzo apetycznie, tak samo jak cisto. Mi siewki też nie wychodzą, nawet jeśli wzejdą to jakieś choróbsko je zaatakuje, albo ja coś zrobię nie tak i klops. Ale będę kibicować Twoim poczynaniom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, to samo miałam wczoraj z Bloggierem. Przecież w niedzielę pisałam komentarz u Ciebie, bo miałam zwiastun, że masz nowy wpis, a wczoraj, w poniedziałek, mimo odświeżania strony widok sprzed niedzieli.
      Nie, nie Tysiu, do przyspieszania mi daleko jeszcze. Po prostu jakoś organizuje tę moja nową rzeczywistość, ale fakt, jakieś zimowe zasiedzenie ze mnie powoli uchodzi. O ile w miarę jest w czasie pracy, gdy jasno i zdarza się słońce, o tyle popołudniami, gdy zachodzi, to ja jakoś też flaczeje. Ogólnie mam pomysłowo-robótkowy chaos w głowie. Tyle rzeczy bym chciała naraz, a wiadomo, że wówczas, to w nic rak się nie włoży.
      Z siewkami to u mnie jest tak, że obojętnie, jak bardzo cudowne mają podłoże, wyglądają tak samo. Jakieś cherlawe, po czasie zaczynają mieć tzw 'czarną nóżkę', czyli zamiera im łodyżka pod liśćmi pierwotnymi i często nie zdążą nawet wypuścić listków właściwych. :-(

      Usuń
  3. Sukienka bardzo fajna, ten kapturek jest super! A chlebek wygląda, jakby bajecznie pachniał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam, by była smutaskiem, stąd ten kaptur. :-) Kombinowałam, jak go zrobić, by nie był workiem, a z drugiej strony miałam ograniczone możliwości, bo nie chciałam odcinać i doszywać, z kolei robiąc dzianinę z posiadanych 'resztek' wiadomo, że ubywający kłębek się ciągle obserwuje. :-)
      Tak, domowe chleby pięknie pachną. Ale raczej tylko na początku. Jednak zdarzyło mi się, ze podczas pieczenia, ktoś zadzwonił do drzwi (jakiś donosiciel, czy inny przypadkowy) i ku memu zdziwieniu stwierdził, że... coś śmierdzi. Nie wiem, czy byłam bardziej zdziwiona tym, ze odważył się stwierdzić, czy tym, że chleb mu śmierdzi.

      Usuń
  4. Piękna ta sukienka. Bardzo mi się podoba :) U mnie jeszcze sporo śniegu wszędzie. Na razie ani śladu wiosny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuje. :-) Wygodna jest również.
      Śniegu nie zazdroszczę. U mnie chociaż dziś słońce. Jednak śnieg miejscami leży. Dziś trochę w nocy popadało. :-(

      Usuń
  5. Naprawdę wiosennie się zrobiło u Ciebie, krótkie rękawki i obsiewane donice:)) Bardzo mi się podoba projekt sukienki :))
    Chleb pięknie wyglądający ale myślę, że smakuje jeszcze lepiej :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Mam tych szarości za oknem już dosyć. I braku światła.
      Sukienka prosta, ale takie właśnie lubię. Z drugiej strony, jak pisałam wyżej, robiąc resztkowca, 'krawiec kraje, jak mu materii staje'. ;-)

      A chleby ten jest prosty, taki codzienny. A smakuje faktycznie nieco lepiej niż sklepowy, chociaż tym drugim też niewiele w tej kwestii można zarzucić (by być obiektywnym), jednak jest zdecydowanie inny niż wspomniane, dnia następnego i kolejnego. I nie ma jakiś dziwnych chemii. :-)

      Usuń
  6. Próbowałam odgadnąć, ale nie trafiłabym, że to sukienka :-) Chętnie ją obejrzę - chyba w marcu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to taka sukienka, przez bardzo małe 's' :-)))
      To trzymam za słowo - marzec ! ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...