Pages

22 marca 2017

Się Porobiło - cz. 184 - Bluza z paskami.

Bardzo lubię bluzy, miękkie, dresowe, czy cieńsze. Kupiłam trochę tkanin z myślą właśnie o takich uszytkach. Żeby trochę ożywić oliwkowy kolorek, bo tkanina bawełniana z elastenem, mięciutka, przyjemna w dotyku, wykorzystałam pozostałości po szytej latem koszulce w paski. Paski niestety nie są biało-czarne, a raczej brudno-białe z grafitem (rodem z Dresówki.pl).


 Golf miał być, tylko początkowo inny. Z paskami od wewnątrz, które miały tylko się ukazywać w odgiętym golfem. Jednak tak durnie ukroiłam tkaninę, że w sumie wychodziło to, czego nie bardzo chciałam. Sama pasiasta tkanina okazała się być za delikatna, na inną formę golfa, więc ostatecznie wyszedł prawie klasyczny golf, który trzeba było wesprzeć sznurkiem.


 Sznureczek udziergany szydełkiem ze sklepowego bawełnianego, cieńszego. Nie wiem, czy bluza nie jest za długa. Jakoś nie mogę się zdecydować. Najwyżej skrócę.


 Jako wzmocnienie obszaru przy dziurkach użyłam kawałków oliwkowej tkaniny. Wiem, że teraz modne są naszywki skórzane i robienie profesjonalne 'dziurkownicą' (nie pamiętam, jak się nazywa urządzenie, do nap jest napownica, a do dziurek ... ?), ale jakoś mam opory przed zakupem. Kilka lat temu mama kupiła taką zwykłą, do poprawienia kilku metalowych otworków w pasku, ale jakoś niespecjalnie nam służyła, stąd opory przed nową. Mógłby ktoś coś w temacie ?


Na końcu dwa zdjęcie z różnym światłem. Pomimo, że przedostatnie ma lepszy balans bieli, to ostatnie, trochę nasłonecznione lepiej ukazuje kolor tkaniny.







17 marca 2017

Się Porobiło - cz. 183 - Nie-Psie poduszki

Właśnie, nie dla psa, a dla mnie. Na kanapę (póki co, jeszcze starą). Z psim wzorem, bo jestem psiara i tego nie ukrywam. :)
I owszem, podobają mi się tkaniny w koty, ale niegodnym byłoby takimi w psim domu się owijać, stąd moje polowania na psie motywy. A wcale nie jest tak prosto, bo psie wzory i owszem, pojawiają się, ale bardzo często są raczej dziecięce. 
Tym razem udało się w jednym miejscu sprzedażowym uchwycić dwie różne bawełny w psy w tym, jedną na dwóch różnych tłach. Musiaaaaaałm kupić. :-)))

Wcześniej też pokazywałam upolowaną białą w czarne łapki. Pozostało coś stworzyć. Miało być prosto i prawie było. 


Gdybym nie uparła się na wypustki poduszki powstałyby jednego wieczoru, a tak... . Ponieważ za nic nie udało mi się kupić gotowych wypustek, bo nie udało mi się odnaleźć miejsca, gdzie szybko i od ręki dostanę i czarną i czerwoną bawełnianą wypustkę, toteż musiałam najpierw szyć wypustkę. Z czerwoną poszło szybciej, bo tkaninę czerwoną miałam jeszcze z dawniejszych szyć, ale nie czarną. Oczywiście nie do kupienia od ręki. I tu naszło olśnienie... Wykorzystać czarny pasek z tkaniny w czarno-białę prążki. :) Małe szaleństwo, ale się udało. 

Tu zbliżenie na szczegóły. Czarna wypustka, to akurat miejsce narożne zwykłe, a czerwona to łączenie początku z końcem. Wyszło całkiem nieźle. I mały rzut oka na ozdobną tasiemkę. Tym razem kupiona wcześniej, nie musiałam polować pod wykonanie. 


Poszewki są proste, do bólu, zapinane na równie proste guziki pościelowe. Muszę naprawdę poczynić większe zapasy zamków krytych na przyszłość, chociaż osobiście nie mam nic przeciwko guzikom.









12 marca 2017

Się Porobiło - cz.182 - Bluza z długimi mankietami

I mam !
Tak jak chciałam. Długie mankiety naciągane na pół dłoni z dziurą na palec. :)
Tkaninka, to bawełniana jakaś niby frotka. Kupon z grupy sprzedażowej na FB z myślą o zupełnie innej bluzie (ale to u mnie typowe, że zmieniam decyzje :) albo kupuję, bo mi się podoba i tkanina czeka) całe 85cm na 200 cm. 
Krojenie na podstawie wcześniej wykonanej sukienki i kombinowanie, jak doszyć rękawki, by było ok. W pierwszej chwili wszystko było ciut duże. Okazało się, że materiał bardzo mile przylega do ciała, jest ciut elastyczny, można szwy przysunąć bez szkody dla wyglądu, bliżej ciała.  Rękawy wydawały się być dobrej długości, ale jednak też musiałam skracać, bo ciągle były za długie. Właściwie dopiero noszenie wykaże, czy długość jest dobra, czy może jeszcze mankiety wszyć wyżej.
Na manekinie wygląda tak. 


I mój wymarzony mankiet z dziurą na palucha.


Bluza jest z maskowaniem wszycia golfa. Trochę się nakombinowałam z tym 'czubkiem' z przodu. Chyba następnym razem, jak będę planować maskować szew przyszycia, to muszę pamiętać, by wszycie centralnie zrobić bardziej po łuku, bo obszyć w czubek jest kłopotliwe, jak dla mnie. 


Podłożenia przeszywam zawsze jednym ze ściegów elastycznych. Mam kilka, ale lubię 3 z nich.
Tym razem świadomie nie wszywałam nigdzie metki typu 'Zrobione....', ale dla nadania charakterku i złamania monotonii doszyłam coś 'jakby' metkę, bo to nie typowa aplikacja. 


Golf można też nosić lekko wyłożony. O, np. tak.


Bardzo mi się podoba ta tkanina. Jak się uda, to chętnie dokupię i w innych kolorach.

Dobrego, słonecznego tygodnia. ;-)






5 marca 2017

Się Porobiło - cz. 181 - Sukienka ?

Od dłuższego czasu tylko kupowałam, gromadziłam tkaniny. Po grudniowych szyciach, trudno było mi się jakoś zebrać w sobie. Podjąć decyzję, co pociąć, jak pociąć i jak pozszywać. W końcu ruszyło. Pierwsza decyzja pomimo, że tkanina kupiona z zupełnie innym założeniem, zapadła przedwczoraj, bo zobaczyłam w necie zdjęcie, które po linku zaprowadziło mnie do prostej, pasiastej sukienki. Niestety, nie mam takiej dzianiny, ale będę polować. Pozostał przerobiony pomysł, zamysł i próba realizacji z tego, co miałam.

Jak widać, nie było prosto. 
Nie dość, że Joszko każdą szmatkę na podłodze traktuje, jak swoje łóżeczko, to dodatkowo przechodzi okres linienia. 


Moja tkanina, to coś, jak misiowaty sztruks, wiec trochę kłopotliwe dla mojej maszyny było wszywanie tego golfa, bo z przodu, jak łatwo się doliczyć, było 6 warstw tkaniny. Na dodatek, co prawda później, pękła mi taka metalowa część (jakby prowadnica tkaniny) przy stopce do ściegu overlockowego. Da się szyć, ale niestety, trzeba kupić nową. 

Sukienka prosta, lekko rozszerzona, pewnie do powtórzenia z albo bardziej elastyczną dresówką, czy jakąś inna dzianiną. Marzą mi się jeszcze takie właśnie rękawki. 

Póki co, po małych problemach z dopasowaniem golfu (cięcie na oko), powstało takie ubranko.








2 marca 2017

Niedzielna praca....

... się obraca.
Znacie to powiedzenie, prawda ? :)
I moje farbowanie ostatnio skręconej nowozelandziej właśnie takie było. Nie wiem, dokładnie, czy obróciło się w to przysłowiowe 'coś', ale kiepsko było i ...gorąco.
Chciałam mieć motek podzielony na dwa odcienie tego samego koloru. Miał być zielony. Podzieliłam motki na dwie części, przygotowałam farbę. Wyszła trochę bardziej oliwkowa niż zielona, ale co tam. Część odlałam, rozcieńczyłam wodą. To miała być ta jaśniejsza farbka. Okazało się praktycznie, że teoria o rozwodnieniu podstawowej farby się nie sprawdziła. Ku zdziwieniu - otrzymałam dwa kolory, nie dwa odcienie. I jakoś mi to nie pasowało do siebie. 
Szybka decyzja, by zmienić kolor.
I się zaczęło...
Kombinacje z pomarańczowym, czerwonym, wiśniowym, granatem... Początkowo przyzwoicie, w miseczkach (już wszystko w jednym odcieniu, bez dbałości o uzyskanie dwóch odcieni, jak początkowo chciałam). Teraz cel był jeden... zmienić ten kolor 'zdychającego bagna'. Niby szło w czerwienie i brązy. Nie było źle, ale za wszelką cenę, chciałam mocny, pełny kolor, nie nijaki. Jakiś konkretny, więc jeszcze do gara dosypałam wspomnianego wiśniowego, dorzuciłam granatu. Trochę popyrkało, doprawiłam octem, ostygło na balkonie.
I zaczęło się płukanie....
Ustawiczne, prawie bez końca. 
I nawet, początkowo mnie nie dziwiło, że woda ciągle czerwona, ale... niepokojąco zaczęła wyglądać sama nitka. Po prostu nitka z nitką zaczęła się bliżej zaprzyjaźniać, no ale gdzie, przecież w letniej wodzie mocząc się nie sfilcuje. Tia... Zaprzestałam płukania, stwierdziłam, że porozdzielam te nitki, wysuszę  i najwyżej dalej będę płukać.
I to płukanie drugiego dnia mnie dopiero przeraziło. 
Pierwsze płukanie, a woda czerwona, krwisto czerwona i tak przez 2 godziny. Raz motek jeden, raz drugi. W końcu zostawiłam wełnę w wodzie i litrze octu. Odcisnęłam i w końcu się nie odbarwiała, ale wełna prawie w dredach ! Konkretnych dredach, grubych jak palce. Skąd i jak takie sfilcowanie ?
I znowu 2 -3 godziny rozdzielania niteczka po niteczce.
Były chwile, że chciałam tę wełnę zwyczajnie wyrzucić. 
Ale jednak dałam jej szansę.
Wyschła i wygląda trochę na zmęczoną. Kolor - brązowo czerwony, w zależności od światłą. Raczej niejednolity. 


Nie jest to mój ulubiony kolor, nie przepadam za brązami, jeśli już muszą być, to naturalne są jednak najlepsze. Ale cóż. 
Do tej pory uważałam, że spokojnie można gmreać z wełną w garze i nic się złego nie stanie. Do filcowania przecież trzeba detergent, tarcie, zmiana temperatur wody. W moim przypadku niewiele było takiego działania. Sąd więc te dredowe zmiany ? 
I chyba nieszybko wezmę się za barwienie gotowej nitki. Chyba, że wyraźnie będę chciała mieć ciapki, to wówczas poszaleję w kawałki barwne, póki co... pozostanę przy barwnej czesance. Niby podobnie, ale jednak inaczej. ;-)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...