Krótka ale szersza bluza siedziała mi w głowie długo. Chciałam grubszą dresówkę, drapaną w pastelowych jakiś odcieniach zieleni, oliwki, czy amarantu. Ale niestety, na razie nie wyszło. Nie czekając, wykroiłam z resztek po sukience to, co chciałam. Nie zauważyłam skazy na tkaninie. Przebarwienie, nierzucające się w oczy, tworzyło lekko skośną linie na plecach. Gdyby jeszcze pionową, można było by przeszyć, przeciąć, pokombinować. Ale lekko skośna, nijak wykorzystać. Szybka decyzja, wprowadzenie kontrastowego koloru na plecy i wykończenie nim też szyi, by stanowiły całość. Proste z założenia wykończenie dołu bluzy, skłaniające brzeg do wywijania, wyeliminowało wprowadzenie tegoż na dół bluzy.
Od początku chciałam ożywić bluzę, nadać jej charakteru. W ruch poszły pastele i tak powstała kolorowa mandala wzorowana mandalami Doroty. A później zszyła się cała bluza.
Na zdjęciach bluza jeszcze nie wywija się na dole i na mankietach tak, jak trzeba. Ale wiadomo, że się wywinie i 'skróci' dlatego też koniecznym jest (bynajmniej w moim przypadku), używanie czegoś dłuższego pod spodem. Uszyłam też od razu koszulkę białą taką do kompletu (chociaż niekoniecznie z tego samego), by dobrze ukrywała bieliznę na ramionach.
Jak widać, dorobiłam się (czyt: kupiłam !) metek, które w końcu zaczęłam używać - dzięki Basiu U!.
Przy okazji, jak rozważałam formę ozdobienia bluzy, rozważałam formę aplikacji i przypomniało, że mam uszkodzony t-shirt, który w ten sposób w końcu zreanimuję. Koszulka leżała kilka lat w szafie, ma fajny trykot i trudno było mi się z nią rozstać. Może też przez sentyment, bo dostałam ją od mamy. Niestety, nie zauważyła kupując, że koszulka jest uszkodzona. Uszkodzenie, to nic innego, jak zwykłe przecięcie nożyczkami.
Powycinałam kilka kółek, które dość fajnie wyglądały, w roboczej wersji, losowo rzucone na bluzę. Niestety, nie dało się rozrzucenia powtórzyć, ciągle coś mi nie pasowało, więc koncepcja uległa konkretnej zmianie i skończyło się na 'pawich' kółkach. Każde kółko po wycięciu zostało usztywnione fizeliną. Przygotowana aplikacja wędrowała na bluzę. Trochę kłopotliwe jest naszywanie na już gotowe ubranie, ale się udało. :-) Może nie jest to idealnie naszyte, ale nie razi. Bluza w końcu będzie używana.
Nacięcie skrywa się pod górną aplikacją. Miejsce trudne do ukrycia, ale chyba się udało.
Oj, zdolna ty jesteś, zdolna. Co nic do mnie nie piszesz?
OdpowiedzUsuńOj, a Ty to nie ? ;-) Dziękuję.
UsuńA z mailem, to się czaję i czaję.....
Właśnie wczoraj przyszły do mnie takie same metki! Jak je wszywasz, w sensie w jakim miejscu? (ja to gracha z cina);)
OdpowiedzUsuń'Rozpoznaję' Cię już :)
UsuńMetki wszywam tak, by były na zewnątrz. Póki co, wszyłam aż dwie. :) Na dodatek pomerdało mi się i każdą z innej strony. Są mniej więcej nieco wyżej talii.
Pozdrawiam !
Dzięki! Ja kupiłam też "łapki" i kilka takich guzików "hand made" ale tylko 1 łapki na mitenki naszyłam.
UsuńCzytam ten Twój wpis i właśnie sobie uświadomiłam, że w dzisiejszym uszytku nie wszyłam metki. :)))
UsuńDzięki !
Niesamowite te pastele. Podziwiam efekt i pomysl.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zielona
Fakt, fajnie się pastelami rysuje, tylko szkoda, że jednak trochę ostatecznie moc kolory znika. Robię w sumie kilka warstw, ale zawsze.
UsuńPozdrawiam
Ależ fajne, piękny ten rysunek. :-)
OdpowiedzUsuńAnka
Dziękuję. :)
Usuń