To Pan Królik.
Niedługo minie druga rocznica, odkąd wydrukowałam kartki ze wzorami tildowego królika. Nieźle, co ? :) Wzór ogólnie dostępny w necie, nawet nie wiem, skąd go mam.
Jednak na tyle pochłonęła mnie wełna, druty, czy filcowanie, że szycie zeszło na odległy plan.
Prawdę mówiąc, nie wszystkie postaci tildowe mi się podobają, ale długołape zwierzaki zawsze były w moim stylu, robiłam ich całe mnóstwo lata temu na szydełku, więc z decyzją co pierwsze się urodzi, nie było problemu. Zbieżność ze zbliżającymi się świętami jest przypadkowa.
Królik, a może zając powstawał etapami - wykrój sobota wieczór, szycie niedzielne przedpołudnie - czyli zdecydowanie krócej niż leżakowanie wykroju. Najłatwiej było wyciąć i pozszywać. Dłużej trwało przewlekanie elementów na prawą stronę, wykończanie zwierzaka i ... szycie tych pantalonków w kratkę. Spostrzegawczy zauważy, że ma nawet mankiety na nogawkach. ;-)
Swoją drogą, ciekawe, jak szyjące przewlekają jeszcze mniejsze elementy na prawą stronę. Moja tkanina na korpus i łapy, to coś z delikatnym meszkiem, nie znam się, nie wiem co to, ale stawiała opór podczas odwracania stron. Z podszewki pewnie poszłoby piorunem, no ale królik z podszewki, to się nie godzi. Szperając w zachomikowanych tkaninach, zaczęłam oczywiście żałować, że nie zbieram systematycznie, nie gromadzę 'na wszelki wypadek' jakiś wzorzystych, bardziej pstrokatych. Ubolewania wyprostował rozsądek przypominając o metrażu na którym żyję. Suma sumarum, zając wygląda tak.
Na koniec pochwalę się drewnianymi owieczkami, które dostałam w prezencie. Śliczne, prawda ? :-)
Bardzo ładnie wyszedł! :) ja do przewlekania, a raczej przepychanką używam tępej strony patyczka od szaszłyków. Można też przewlekać przy pomocy igły i nitki. Problemem jest zazwyczaj tkanina... Te oryginalne, tildowe materiały (nie tylko na skórkę) są nie tyle cieńsze, co bardziej miękkie i nie sprawiają zbytniego problemu w takich pracach. Zwykle płótno jest po prostu sztywne.
OdpowiedzUsuńA też się wspierałam różnymi różnościami, jednak fakt, że te elementy wcale nie były takie małe, a tkanina stanowiła dość duży opór mnie zaskoczył. Jasne, że wszystko zależy od samej tkaniny. Swoją drogą, te 'tłuste ćwiartki' ceny mają niezłe :-( Nie wiem, jak u Was w miejscowościach, ale u mnie teraz nie rzucają się w oczy sklepy z tkaninami. :(
UsuńTak, głównie net zostaje... Czasem są komplety kilku małych kawałków tkanin.
UsuńO ! Też tak masz ? Myślałam, że tylko ja zrzędzę na swoja prowincję pasmanteryjno-materiałowa.
Usuń"do przepychania" miało być - nie zauważyłam autokorekty :>
OdpowiedzUsuńZając wygląda świetnie! I owieczki też!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Chyba nie poprzestanę na tym jednym. Tylko muszę się tkaninowo bardziej zorganizować.
UsuńZacny zwierzyniec :)
OdpowiedzUsuńA taka mała namiastka natury. ;-)
UsuńMam wrażenie, że parę lat temu miałam okazję oglądać Twoje szydełkowe zwierzaki na żywo :-) To były cudeńka, których nigdy nie zapomnę. Wobec tego wcale nie dziwi, że zając taki udany :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOjej, naprawdę ?
UsuńA może to tylko miłe przypuszczenie ? ;)
Pozdrawiam
Tak :>
OdpowiedzUsuńŚwietny królik :) To jest coś co chciałabym kiedyś sama uszyć, ale nie wiem czy starczy mi umiejętności.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pewnie, że dasz radę. Jak jest gotowy wykrój, to nie da się schrzanić. ;-)
Usuń