Zrobiłam pierwszy raz w życiu coś, co w moim odczuciu sorbetem jednak jest. Poczytałam w necie - piszą, że w sorbetach jest woda - sama nie dałam ani kropelki. Dlaczego ? ;-) Bo pomna smaku zapamiętanego z dzieciństwa, tej wody właśnie się obawiałam.
Obrałam ananasa, pokroiłam, wrzuciłam do takiego większego blendera (pojemnika z częścią tnącą i pokrywką), do tego cukru na oko, tzn do blendera ;-) wraz z sokiem z połowy cytryny. Blenderowało się dość długo. Później do maszyny do lodów i dalej, do zamrażarki.
Nie wiem, czy sorbet byłby lepszy, gdybym użyła miodu zamiast cukru, bo to spotyka się w opisach netowych przepisów, czy może lepiej, gdyby był z syropem zrobionym z wody i cukrem. Nie wiem, ale podejrzewam, że brak wyczucia z wodą, mógłby raz, że zamrozić całość na kamień, dwa - że mogłabym osiągnąć to, co pamiętam z dzieciństwa, zamrożoną owocową wodę, nieco lepszą niż ze sklepu, ale jednak. Nie wiem też, czy brak tej wody nie wpłynął pozytywnie na 'aksamitność' samej masy sorbetowej, bo bardzo przypominała masę na lody z mleka i śmietanki. Z przeciętnej wielkości ananasa otrzymałam 4 typowe kulki z łyżki do lodów. Jedno wiem - dobre było. :-)
Ananas był bardzo dojrzały. Pióropusz nie nadawał się do posadzenia, jednak obierając owoc, udało mi się znaleźć kilka ziaren. Oczywiście już w głowie kiełkował pomysł - wysiać ! Ciekawe, czy coś z nich wyrośnie. ;-)
I druga część tematu, - robótkowa - to ciąg dalszy przekształcania alpaczej strzyży w przędzę. Po skręceniu w 2 ply mam 180 m. Na jednym nawoju zostało mi dość dużo pojedynczej nici. Kurcze, nie nauczę się odmierzać porcji do singli, żeby chociaż porównywalnie było. Robię to na wyczucie, a to okazuje się bardzo zawodne. Póki co, nie mam tutaj tak czułej wagi i dalej lecę single na oko. Próbowałam się poprawić, ale łazienkowa waga, a taką tylko tu posiadam, nie odczuła zmiany ważonej porcji i czy stawiałam michę z porcją wyczesanej alpaki, czy pustą efekt ważenia był taki sam. :-)
A to otrzymany moteczek. Dwa pierwsze zdjęcia w popołudniowym słońcu, trzeci już bez słońca, ale to bardziej realne odcienie. Docelowo ma to być sweterek. Tylko kiedy... ;-)
Chciałam jeszcze coś o pomidorach, bo mam problem, ale już dość późno, więc raczej będzie to tematem następnego posta.
Jaki masz piękny skręt w tej alpace! Że kolorek cudny, każdy widzi! Jak mi sie jeden singiel kończy to jakieś 30-50 cm niżej urywam drugi, odwijam mniej więcej połowę z tego, co zostało, i skręcam dalej, przyłaczając (składając razem przy skręcaniu na jakichś 3-5 cm długości)do jednego i drugiego singla te końcówki. Tego potem w dzianinie nie widać. I nie tylko ja tak robię, bo widziałam, jak Frasia tak doradzała Halince. Ale skoro i tak będziesz jeszcze kręcić więcej tej samej alpaczki, to właściwie Ci nie wadzi, że na razie cosik zostało.
OdpowiedzUsuńTeż tak dokręcam, jeśli tylko ma co dokręcić. :-)))
UsuńA, że miałam tylko dwa single, to wyszło, jak wyżej. :-) Nie jestem dobrą prządką, bo dobra powinna najpierw ukręcić należna ilość singli, później je skręcać. Ba ! Powinna dobrze rozważyć porcje na poszczególne single. A ja bym przy takiej robocie umarła. :-)))
Może, gdyby wrzeciona miały ostre końce i szło by się zakłuć, to może i warto byłoby 'singlować' i przysypiać w nadziei na bajkę, a tak. Phiii ;-)
Bez żartów. Wniosek z tego płynie taki, że ja tez jestem niedobra (jedna nasza koleżanka miała rację!), bo pierniczę, nie czekam aż wyprzędę wszystko w single, tylko jak mam tyle, że mogę skręcić, to skręcam. O pocałunkach księcia z bajki to ja już nawet nie myślę, a wręcz wolałabym uniknąć.
Usuń:-)))
UsuńZ samymi doskonałościami świat byłby przecież nudny ! :-)))
Fakt, z tymi książętami, to pic na wodę. Jaka żaba jest, każdy widzi, a tak... gorzej, jak kot w worku. ;-)
Mniam - uwielbiam sorbety :)
OdpowiedzUsuńMoże też będę ? ;-)
UsuńSama robisz ?
Trochę żałuję, że minął sezon truskawkowy.
Piękna wełenka:)Spróbuj posiać granata,efekt murowany:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-)
UsuńRozglądnę się, jak przyjdzie ich pora - teraz mam motywację dodatkową.
a ja zawsze wolałam sorbety :) Ale tylko kupowane w dobrych lodziarniach. I wyglądały prawie tak jak twoje :) Żałuję że nie mam maszyny do lodów. Sama maszyna to pikuś, bo bez problemu można kupić. Ale potem nie mam gdzie tego mrozić
OdpowiedzUsuńTeraz maszyna, to faktycznie pikuś. Kupiłam nawet drugą z Biedronki.
UsuńMoże Cię pocieszy, że taka ilość sorbetu, która wyszła z ananasa po ukręceniu była od razu gotowa do spożycia. Tak naprawdę, to nawet lody z mniejszej ilości niż litr (tyle jest w stanie uciągnąć większość domowych maszyn z mrożoną misą) są gotowe po niecałej godzinie, nie trzeba domrażać.
I co ? Skusisz się ? ;-)
nie wiem? Przemyslę jeszcze. Ja tam za bardzo lodowa nie jestem. Lody jadam rzadko i w niewielkich ilościach.
OdpowiedzUsuńAsia, czemu jak udostępniam Twój wpis na FB, to w treści pokazuje się zawsze komentarz ? Możesz to jakoś zmienić ?
Pojęcia nie mam. Ni używam udostępniania czegoś na FB.
UsuńPiękna alpaczka, sama mam zamówienie na alpakę (włóczkę) i tak sobie podglądam.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co z tego ananasa wyrośnie ;)
Sorbet bardzo ładnie wygląda i pewnie jest pyszny.
Asiu, bardzo Ci dziękuję za zainteresowanie. Parę słów skleciłam u siebie.
W koooooońcu !!!!!
UsuńDziękuję. Żeby chociaż wykiełkowało z pesteczki. ;-) Sorbet faktycznie, wart powtórki.
Oj lody a sorbety szczególnie kocham :D
OdpowiedzUsuńCudnie wyszedł i chyba jak dalej będziesz je kręcić to przeproszę się z moją maszynką i też zacznę wszak owoców teraz pełno :))
Alpaka w motkach pięknie się prezentuje :)) - bez wagi to raczej ciężko równo podzielić szczególnie ręcznie czesane runo.
Serdeczności
Przeproś z maszynką, przeproś. ;-)
UsuńDziękuję za alpakę. Tak, nie ma co mówić o dzieleniu na wagę mając do dyspozycji wagę łazienkową. :-))) Pogoda się schrzaniła, od wczoraj leje, z przerwą na 'pada', potem znowu leje, więc nie mam co prać nowej porcji. Buuuuu....
Lody wyszly Ci smakowite,prawie czuje smak ananasa...Alpaka ma sliczny kolor,ciekawa jestem,jak zrobisz sweterek.
OdpowiedzUsuńSerdecznosci sle Asiu