Tytuł posta jak najbardziej adekwatny do treści. Chyba dlatego, że w weekend najłatwiej o tej porze roku o zdjęcia. A dziś nawet była trochę słońca !
Jak pisałam niedawno w komentarzu na blogu Finextry, miałam zamiar wrzucić na kołowrotek czesankę kolorową docelowo na skarpetki. Chyba jednak przegięłam z cienkością pasma. Na kołowrotku z nic nie chciało mi się skręcać, taka cienka rwała się, ale tu w dużej mierze dochodzi jeszcze brak mych umiejętności pracy z tym kołowrotkiem. Stwierdziłam, że w takim razie machnę nić wrzecionem, później polecę navajo kołowrotkiem.
Po ukręceniu parunastu metrów zwątpiłam. Nie chcę grubej przędzy, ale chyba tym razem przeginam z cienizną. Skoro navajo 'skraca przędze o 1/3, to i pogrubia prawda ? Więc może ta grubość jest odpowiednia ?
I w porównaniu ze szpilką.
Równolegle pierze się strzyża z tajemniczej owieczki kolegi. Poprzedni wpis nie wywołał lawiny komentarzy, chociaż wg statystyk Bloggera oglądnęło go sporo osób (przyznam, że mnie to zdziwiło). Wełna schnie fajnie. Taka porcja jak na zdjęciu sucha jest po dobie. Blokuję co prawda sobie wannę, ale jakoś się ze strzyżą pogodzę - nie można mieć wszystkiego. :-)
Upiekłam ciasteczka książki "Czekolada"Jacqueline Bellefontaine, ciasteczka pomarańczowe, tak się tam nazywają. Pomarańczy w nich tyle, co w lukrze, więc szału nie ma, ale ciasteczka przyjemne.
Składniki:85 g miękkiego masła;
6 łyżek cukru;
1 jajko;
1 łyżka mleka;
225 g mąki pszennej;
2 łyżki kakao;
sok z pomarańczy + cukier puder do lukru;
czekolada do dekoracji.
Wykonanie:
Masłu utrzeć z cukrem, dodać resztę składników i zagnieść ręcznie. Wałkować, wykrawać, piec. W książce rutynowo piszą, by piec w temp 180 sc C 10-12 minut (bo uzyskania złotego koloru !). Jaki złoty kolor, skoro to ciasto z kakao !!! W przypadku ciasteczka o średnicy 4-5 cm, jak moje piec góra 7-8 minut. Po wystudzeniu zrobić dekoracje, najpierw lukrem, odczekać, aż zastygnie (lukier dość gęsty !) po czym maznąć roztopioną czekoladą.
Moje czekały przez noc, by trafić do puszek na przechowanie. Z podwójnej porcji wyszło mi 110 sztuk.
I nie mogłam się oprzeć, by nie pstryknąć Filonowi kilku zdjęć. Na biedak pecha, bo łapa prawa obrzęknięta, (na szczęście nie tak, jak w czerwcu - doświadczenie robi swoje - pani wzięła nawet w piątek opiekę na psa ! - urlop na żądanie), ale szybko podany lek robi swoje i pies normalnie się porusza, schody nie są problemem. Właściwie już jest dużo lepiej.
Jestem ciekawa co Ci z tej strzyży wyjdzie :) Ciasteczka wyglądają bardzo smacznie, a Filon rozkosznie śpi :D
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa. :-)
UsuńFakt, zwierzaki śpią tak słodko, że od razu ma się chęć na to samo.
Asiu, morda boska, choć zajmuje pewnie z pół kanapy ;)
OdpowiedzUsuńMoja psina jakoś niedomaga, od południa kaszle bardzo nieładnie. Nie wiem czy to z powodu suchego powietrza, czy (nie daj boże) coś poważniejszego, jutro się wybieram do weta. Ech, wiek robi swoje.
Ta wełenka na wrzecionie bardzo mi się podoba, więc jeśli starczy Ci do niej cierpliwości kręć dalej :) Pozdrawiam serdecznie :)
Żeby tylko pół kanapy, to nie byłoby sprawy ;-) Jak się swobodnie wyciągnie, to ledwo przysiądę z brzegu. :-)))
UsuńTrzymam kciuki za psinkę. Ten starszy wiek, to faktycznie już po nich widać. :-((( Ale co można, to wiadomo, że robić będziemy. Ile się da.
Wełenkę pewnie skręcę, po takiej motywacji, tylko, co ja z niej później zrobię? Jak nie starczy na skarpetki, to... szalik dla misia. :-)))
O narodzie, jaki on jest rozkoszny, kiedy śpi!
OdpowiedzUsuńKobieto, jeśli Ty na tym cięzkim jak nie wiem co wrzecionie przedziesz taką cieniusieńką i równiusieńką nitkę, to po co Ci w ogóle takie zawalisko jak kołowrotek. To co Ty bys potrafiła uprząść na lżejszym? Nić pajęczą?
Fajnie te kudełki praniu wyglądają, bardzo apetycznie. Nie powiem, że ciasteczka mi się nie podobują, ale jakbym miała po coś sięgać, to na bank ręka wyciagnęłaby mi się do wełenki.
Oj nie tylko kiedy śpi, ale fakt, ze ten błogostan, jaki maja zwierzaki podczas snu jest rozczulający. ;-)
UsuńAle o jakim ciężkim wrzecionie koleżanka mówi ?!?! ;-) Poważnie, mnie to wrzeciono odpowiada ciężarem. Pewnie to dziwne, bo większość ma potrzebę lżejszych, a ja może i bym chciała, ale poza chciejstwem, to nie czuję potrzeby, bo po prostu nie wiem, nie używałam innych (początkowo domowe, ale było do d...). A kołowrotek, to co innego ! ;-) Kiedy ja się nauczę taką nić na nim, ehhh.... Na dziadku mi nie wychodzi cienko, zrywa się przędza. :-(
Kudełki fajne, ale krótkie. Jak dobrze pójdzie, będzie to stałe źródło. Więc wszystko przed nami. ;-)))
Bo na dziadku nigdy takiej cieniutkiej nitki nie uzyskasz. Znaczy: musiałabyś się zaprzeć na dziadka jeszcze bardziej niż ja - mi tak cienko, jak Ty na wrzecionie przędziesz, nigdy się nie udało. Najcieńsza włóczka po skręceniu w 2 nitki miała mniej więcej 200 metrów ze 100 g. To nie jest sprzęt do cienkich nitek.
UsuńKudełki są przede wszystkim bajecznie apetyczne, w takich płateczkach i tak cudnie doprane, że normalnie czuje się przez zdjęcie jak pachną. Właśnie jedna dziewczyna podrzuciła mi radę na króciutkie kudełki - wczesuje je w dłuższe i dopiero przędzie, równe nie wychodzą, ale pono idzie sprząść.
Widzisz, jaka ja naiwna ? ;-) Myślałam, że kołowrotkiem polecę, jak na wrzecionie, tylko szybciej.
UsuńJeśli chodzi o długość, czy raczej krótkość strzyży, to tak, jak piszesz, robiłam z poprzednią. Tylko, że podczesane, wyczesane miałam nieprane kłaki. Z nich mam ten energetyczny, pomarańczowy sweter ostatnio zrobiony. Tak prawdę mówiąc, moja pierwsza alpaka (w kłaku, nie taśmie)nie była o wiele dłuższa, tak więc od razu dostałam porządną szkołę. :-)
Ta wełnę piorę ze względu na zapach. Zobaczę, co będzie wychodziło po czesaniu. Musze zrobić grubszą, muszę. :-)
Obiecująco-smakowito-rozkoszne focie :-)
OdpowiedzUsuń:-) Dziękuję
UsuńNitka jak marzenie i na tym wrzecionie, podziwiam Twoje umiejętności:)
OdpowiedzUsuńFilon wygląda rozkosznie:) Dobrze, że mój Asmo nie widzi tego panoszenia się na kanapce, bo też by chciał.
Filon stosunkowo od niedawna leży przy mnie na kanapie. Wcześniej wcale go nie kręciła, no może, jak był mały, tzn młody.
UsuńA nitka faktycznie cienka, coś mam niezdrowe ciągoty do takich ostatnio. Tylko, że ta z myślą o ponownym jeszcze skręcie. Bo inaczej, sama bym siebie musiała strofować przy dzierganiu. ;-)
Ciastecka bede probowac robic naewno, a zdjecia Filonka sa absolutnie przekochane !!!!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci sle moc Asiu!
To niech Ci tylko zasmakują. :-)
UsuńUprzedzam, że trochę czasu zajmuje dekorowanie. Po dobie w puszce są lepsze. Miękną od lukru.
Podziwiałam już wcześniej tą cudnej cienkości nitkę :)) Jak na koronkowy szal :D
OdpowiedzUsuńPost o wełnie czytałam, trochę zmartwiła mnie długość runa, bo widać, że włos ładny tylko taki poprzecinany nie za bardzo wygodny w przędzeniu. Całkiem drobne kawałki lepiej odłożyć bo będą się sypały.
Ja kupiłam tak poprzycinaną alpakę teraz tylko mnie złości jak odkładam te małe docinki.
Miło patrzeć na szczęśliwego zwierzaka :))
Serdeczności
Hmmm... koronkowy szal ? Kurcze, a to ma być na skarpetki. :-) To takie 'resztki' niewiadomego pochodzenia, które w ramach ćwiczeń z przędzenia na kołowrotku miały powstać.
UsuńMnie się naprawdę łatwiej robi cienizny. :-)))
Dla odmiany, z tej strzyży muszę poczynić coś grubszego, ale tak wzdycham do Waszych przędz, które wydają mi się właśnie nie być grube ! Szkoda mi też, że wełenka taka krótka. Nie znam się na owieczkach, ale kolega stwierdził, że powinna być teraz ostrzyżona. Przypuszczalnie ktoś mu doradził. Mieszka grzecznościowo przy innym stadzie owieczek, w ciepłym zamknięciu. Bladego pojęcia nie mam, czy może cechą tej rasy nie jest krótki włos ? Co do samej strzyży, to postaram się zastosować wszelkie Wasze uwagi. Ścinki piorę, bo jako osoba filcująca, zwyczajnie mi ich szkoda.
A zwierz... to tak fajnie uczyć się od nich prostych emocji, które nam gdzieś w codzienności ulatują. :-)
Ja też nie odezwałam się pod poprzednim postem i już sama nie wiem dlaczego!
OdpowiedzUsuńNiestety, runo z podstrzygania ( to bardzo krótkie ) nie bardzo nadaje się do przędzenia. Oczywiście można, ale po pierwsze wymaga wyczesania takiego absolutnie totalnego,by wszystko się ze sobą dobrze zmieszało , a po drugie mocnego skrętu,by po zrobieniu wełny nie zaczęło się jeszcze w robocie "kulkować". Jeśli dodam, że mocny skręt i nieco grubsze runo dają gryzącą wełnę, to moim zdaniem szkoda zachodu. Lepiej je wybrać i pozostawić do filcowania lub wypełniania.
Wełenka na wrzecionie cudna i na pewno będzie idealna na skarpetki udziergane 2.
No a pies... a pies jest cudny :)
Ano fakt, mocny skręt zatraca miękkość wełny. Robi się sznurek. Niezaprzeczalne masz rację, że wówczas szkoda zachodu i ogromu pracy. Zobaczę, co będzie wychodziło po czesaniu. Na razie jestem szopem praczem. ;-)
Usuńśpiąca morda najpiękniejsza:)
OdpowiedzUsuń:-) Wcale nie zamierzam się nie zgadzać. :-)
Usuń