ysł w głowie był dość dawno, tylko nie bardzo mogłam się zdecydować, jak ostatecznie ma wyglądać. Ostatecznie zdecydowałam o kolorystyce i się pojawiło w sumie nie takie małe 'ale'.
Teoretycznie, odcisnąć łapę psa jest banalnie prostu, ale, jak się chce to zrobić na koszulce, farbami do tkanin i chodzi o psa rozmiarów Joszka, to nie jest tak 'myk'. Malowanie farbami na koszulce wymusza zabezpieczenie plecków koszulki, bo farby potrafią przesiąkać i to już jest pierwszy problem - jak podłożyć psu koszulkę, by nie upaćkała jednocześnie dwóch stron. Trzeba koszulkę uszyć samemu - ok, nie problem. Wybrałam koszulkę z kimonowym rękawkiem. Zanim wystartowałam z tkaniną do psa, zrobiłam próbę i... dzięki Bogu ! Okazało się, że nie dam rady ogarnąć na tyle szybko łapy psa, by farbki z łapy od razu lądowały na tkaninie i to oczywiście we właściwym miejscu. Małego psa się ogarnie z przytrzymaniem łapki, Joszka niestety nie. Trzeba jakoś inaczej zorganizować. Wielobarwność, jaką chciałam uzyskać dodatkowo nie wychodziła, bo kolory się jakoś dziwnie układały i wychodziło szaro i buro, a nie kolorowo. Zrobiłam więc innym sposobem, Odbiłam łapę na kartkę i z kartki przeniosłam na tkaninę.



Jednak pomysł, by mieć autentyczne odbicie jest i ... będzie zrealizowany. :)
Jak już o psie, to w końcu (!) uszyłam
obrożę z własnej plecionki. Jestem z niej średnio zadowolona, bo nie
jest to bardzo estetyczna praca. Mam duży problem, by wepchnąć pod
stopkę kilka warstw materiału. Można jakoś pomajstrować przy maszynie,
by stopka była ciut wyżej ??? Podobnie mam, jak wpycham grubszy
patchwork. Już kiedyś pytałam ma fejsbookowej grupie szyjącej, jak pod
stopkę kroczącą wrzucić 'kanapkę' patchworkową i nie otrzymałam
odpowiedzi.
Do tego grafitowa smycz przepinana. :)
Na koniec kilka nowych roślinek, tzn roślinki kupione wcześniej, bo w lipcu, ale nie było jakoś okazji. Na pobliskim (przy działce) niewielkim ryneczku (targowisku) pojawiają się też osoby z roślinami i tym sposobem nabyłam piękne dwie ostróżki - ciemnoniebieską i białą, malutkie białe dzwonki karpackie, dwie przysznogłówki - czerwoną i białą (tę widziałam po raz pierwszy), margaretki - wielkokwiatową i nieco mniejszą oraz trzy różnokolorowe jeżówki.
Tak przy okazji zapytam, czy w tym nowym Bloggierze, też macie takie problemy ze zdjęciami. Moje żyją własnym życiem i zmuszenie ich do wyśrodkowania, albo do towarzystwa, nawet, gdy małe rozmiarem, jest bardzo uciążliwe.