Dawkowane, jak lekarstwo. Dlatego chyba, jak zaświeci, to oderwać od aparatu się nie sposób. Balkon już naprawdę wygląda jesiennie. Trochę mnie to przeraża. Jeszcze chwila, a trzeba będzie zmienić opony na zimowe. Jak zwykle, o tej porze pozostaje pytanie, co z balkonowymi roślinami. Jak i gdzie je poupychać.
Fuksje mam nadzieję przechować angażując okno klatki schodowej. Wrzos jeden już wypadł, niestety.
Pelargonie bluszczolistne rozrosły się pięknie. Boleśnie będzie je likwidować.
Na białej begonii bardzo mi zależy. Mam do niej stosunek emocjonalny, teoretycznie, bulwa powinna się dać przechować. Pytanie, czy nie będzie jej za ciepło w domu.
Czasowo w foliach posadziłam małe sadzonki pelargonii bluszczolistnych.
Zawsze chciałam spróbować sadzonkować na jesieni pelargonie. Padło na
bluszczolistne, bo akurat w 'Mai w ogrodzie' zachęcali do takiej formy.
Zioła.
Tutaj parapetowe - rozmaryn, tymianek i bazylia. Dojrzewają, przynajmniej próbują ostatnie mikrusie pomidorki.
Na balkonie nie da się wysiedzieć długo, co innego, na kanapie. Widok na rozświetlone słońcem okno możliwy jest już tylko w weekend, bo popołudniami, w tygodniu pracy, gdy mam czas siąść z wełna na kolanach, to już niestety ciemno się robi. Pomimo tego, że okna mam pięknie pomyte. :-)))
A na kolanach dzieje się. Dzierga się z przerwami, bo wełny brakuje. Normalniej byłoby przygotować należytą ilość i dziergać, ale już miałam dosyć obrabiania tej alpaki i musiałam chwycić za druty, stad tak ... niezorganizowanie wypada.
Posunęłam się nieco dalej.
Alpaka jest niejednolita. Widać to w dzianinie bardzo. Rękawy wypadają ciemniej. Góra swetra (dziergam od dołu) będzie jaśniejsza. Oby się zgrało. Niby nie rzuca się w oczy, ale ja to widzę i to mocno.
Do tej barwy alpaki pasuje jak nic rustykalna tarta waniliowa. Proste połączenie bezy i budyniowej masy na kruchym spodzie. Nie jestem smakoszem kruchych spodów, ale ten akurat wychodzi lekki i delikatnie słodki. Bladego pojęcia nie mam skąd, jak i dlaczego poczyniła się dziura w masie.

Tarta waniliowa - przepis z Claudii.
ciasto:
180 g maki
1 żółtko
100 g masła
2 łyżki cukru pudru (daję zwykły kryształ)
2 łyżki zimnej wody
krem:
1 łyżka cukru
2 żółtka
cukier waniliowy
1/2 laski wanilii (albo więcej cukru waniliowego)
1 łyżka maki ziemniaczanej
1 łyżka masła
2 szklanki mleka
2 łyżeczki otartej skorki z cytryny lub kilka kropel aromatu cytrynowego
dekoracja:
3-4 białka
4 łyżki cukru
sol
orzechy, czy posypka czekoladowa
Wykonanie:
1. Zagnieść ciastko z podanych składników, ochłodzić w lodowce przez 2 h.
2. Wyjąć, wylepić formę (uprzednio wysmarowana masłem) ciastem, po nakłuwać - piec ok 15 minut w temp 200 st C.
3. Żółtka utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym, wymieszać z maka ziemniaczana. Zagotować mleko (jak mamy laskę wanilii, to z nią) zdjęć z ognia i powoli dodawać masę żółtkową, masło i skórkę (zapach) cytrynowa. Mieszając całość podgrzewać do zgęstnienia.
4. Wlać delikatnie na ciasto i piec dalej w temp 180 st C przez 20 minut.
5. Ubić piane z białek z odrobina soli, połączyć z cukrem. Wyłożyć na ciasto i całość jeszcze ok 10 minut zapiekać.