Nagroda przyjechała opakowana ekologicznie w szary papier zabezpieczony przed uszkodzeniem.
W środku pudełko (w nim książka i ekologiczna 'firmowe' torba) wyglądało, jak bombonierka. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, tylko wyjęłam książkę i dopiero pstryknęłam.
Książka w 'obcym' języku, ale myślę, że się dogadamy. Obrazki kusza, by zaczynać, ale... póki co, daleka droga, bo wełna na te skarpety znajduje się gdzeiś w sklepie, albo, nie daj Boże na owcy. :)))
To już moja druga wygrana książka u Kariny. Poprzednie losowanie było 6,5 roku temu. ;-)
Kwarantanna w kraju na calego, zero deszczu, a pogoda słoneczna i nawet ciepło. Wszystko takie złośliwe, bo normalnie byłoby wietrznie, zimno i pewnie by lało. W tym roku wszystko stoi na głowie.
Byłam pierwszy raz na działce w tym roku. Wody w oczku ubyło, że hohoh, ale dzięki łagodne zimie i obrzydliwej siatce wkoło oczka, moje ryby przeżyły. I tak, mam 3 dorosłe i 7 małych, z poprzedniego roku. Wodę dolałam, trochę podlałam całość.
Jak będzie wyglądał tegoroczny sezon, naprawdę nie wiem. Póki co, kilka zdjęć.
I moje młodziutkie czeresienki też sobie zakwitły. Będą owoce ?
Gratuluję wygranej! Korzystaj, dziubanie skarpet to taka dobra zabawa :-) Dla mnie teraz uspokajająco terapeutyczna; własnie schodzi mi z drutów trzecia para w ostatnich dniach. Szczęśliwie zostało resztek wełny tylko na czwartą i trzeba będzie zmienić zajęcie zanim zrobi się z nudów toksyczne.
OdpowiedzUsuńCieszą takie radosne kwiaty. Może w końcu popada i ziemia trochę odetchnie, czekam na to bardzo bo nawet tulipany u mnie zaschły, twarda jestem i nie podlewam.
Pozdrawiam!
Dziękuję.
UsuńU mnie dziś trochę też popadało, ale widząc po trawnikach przed domem, to ciągle mało i mało.
Marzą mi się cienkie skarpety. Tzn na tyle cienkie, żeby nie mieć problemów z wpakowaniem stóp w buty. Jak sobie sama nitkę na skarpety zrobiłam, to wydawało mi się, że już jest cienka, ale w trakcie używania jednak stwierdziłam, że za gruba. :)
A terapeutycznie trzeba coś robić, by właśnie łapać równowagę.
Pozdrawiam !
U nas odrobinę pokropiło, dobre i to, że nie wysusza jak do tej pory. Skarpetki fajne są, chociaż te wszystkie "wydziwiasy" jakoś mnie nie kręcą - mam już metodę, przy której zostanę i wystarczy, tak pragmatycznie i utylitarnie. Ogrodowo też coraz bardziej utylitarnie: tam, gdzie miała być słoneczna rabata ozdobna, powstaje warzywnik. Po długiej przerwie, bo w początkach ogrodowania mieliśmy trochę własnych warzyw, a potem miejsca zaczęło brakować.
OdpowiedzUsuńA co do podlewania, to propaguję pomysł zbierania wody kuchennej - mamy zlew dwukomorowy i jedna komora jest odpięta od kanalizacji i przeznaczona na wodę "brudnoczystą" - czyli z opłukiwania bez detergentu. Pod zlewem stoi beczka na wodę, która wyjeżdża pod rośliny. Tylko te, które bardzo potrzebują podlania, np. świeżo posadzone. I zaskakujące jest, jak dużo takiej wody codziennie się marnuje.
W skarpetach, to mi się marzy wykombinować coś, by mi góra nie odstawała po czasie noszenia. Zawsze jakoś luźna się robi. :(
UsuńW mieszkaniu niestety, kanalizacja jest zrobiona, jak jest. Mieszkam w bloku.
Każda forma nie marnotrawienia czegokolwiek jest super !
Pozdrawiam !
Z górą skarpetek radzę sobie metodą wzmocnionej pięty wg IK i robiąc ściągacz cieńszymi drutami, jak na razie wystarcza.
UsuńA kanalizacja ani blok tu raczej nie przeszkadza. Pod zlewem zazwyczaj jest plastikowy syfon, który ma nakrętki. I to wystarczy rozkręcić, ale nie namawiam Cię absolutnie do rewolucji, bo w bloku większym problemem jest wynoszenie tej wody na zewnątrz. A do potrzeb balkonowych tę samą funkcję może pełnić miednica w zlewie ;-)