No nie mogłam odejść, by nie kupić. :-)
Urzekła mnie od razu, jak panie wystawiały w towary do promocji od dnia następnego. Oczywiście mogłam poczekać i przyjść, nabyć za promocyjne 4 złote, no ale jak ją zostawić ?! Było ich kilka, ale tylko jedna zielona. Poszalałam, dałam całe 6,99 i tak zaczęło się swinkooszczędzanie. :-)
Przed nami zabieg Filona. We czwartek. Wcześniej badanie krwi. Mam nadzieję, ze ogólne wyniki będą dobre i wycięcie tego koszmarnego kaszaka będzie możliwe, bo teoretycznie jest. Nie wiem która to już 'moja' operacja psa, przechodziłam bardzo podobny zabieg u Hiobe, mamy Filona, też kaszak, już raczej zwłókniony, ale jej nieco mniejszy (tyle, że i ona sama byłą mniejsza, wiec jakieś proporcje zachowane), jednak jej rodził się na przestrzeni miesięcy. Powoli, obserwowaliśmy go na spokojnie, a ta filonowa cholera, wybiła się szybko i wybrzuszyła konkretnie. Ma chęć sama się opróżniać, ale o ile coś odda, o tyle więcej sobie produkuje. ;-( Póki co, muszę wymyślić Filonowi jakieś ubranko, do wyjścia na siusiu. Mrozy zapowiadają konkretne, a Filon na bank też konkretnie będzie wygolony.
Boję się, jak .... ehhh.
Asiu, jestem z Tobą. Też mam za sobą kilka psich operacji, mniejszych i większych i wiem jak to jest. Trzeba mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Trzymam kciuki za powodzenie i brak komplikacji :) A świnka śliczna, może przyniesie szczęście. Wiem, że to nie słonik, ale nosek też ma zadarty :) Buziaki :*
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pewnie będę jeszcze w następnych postach marudzić o Filonie, ale co tam, to w końcu mój blog. :)))
UsuńTo niby takie bardziej estetyczne, chociaż już przybiera brzydką postać, jednak Filon już najmłodszy nie jest i to mnie trochę nurtuje. Z drugiej strony, nie mam wpływu na późniejszy przebieg wydarzeń.
Życzę powodzenia i udanego zabiegu, też to przechodziłam z poprzednią sunią.
OdpowiedzUsuńUszyłam jej zieloną "sukienkę" na gumce żeby nie majstrowała przy ranie - właściwie to była taka tuba z gumką pod szyją i pod ogonem. Pociesznie w niej wyglądała, jak zielona kiełbaska - sunia była jamnikiem z domieszką:)
pozdrawiam:)
Też miała kaszaka ?
UsuńU nas głównie chodzi o ochronę przed mrozem, bo do kaszaka nie ma dostępu.
Już rożne po zabiegowe ubranka szyłam. Chociaż sunie po sterylizacji miały kupione gotowce, z resztą bardzo fajne.
Przy Filonie, to ja się obawiam bardziej innych jakiś trudnych sytuacji związanych ze zdrowiem. że coś mu neurologicznego się stanie, itp...
Tak sobie myślę, że to chyba nie będzie długi zabieg, więc i narkoza nie będzie jakaś powalająca. Wiem o co Ci chodzi, ja też się muszę umówić niedługo z Psotką na usuwanie kamienia nazębnego i też się obawiam, czy aby narkoza czegoś nie namiesza.
UsuńTysiu, masz racje. Długi zabieg nie będzie. Narkoza wziewna, operacja monitorowana, więc wszelkie zło zminimalizowane.
OdpowiedzUsuńPo prostu, (jeju, jak to prosto brzmi...), odkąd odeszła Hiobe mam skrzywione postrzeganie Filona. Do tej pory, zawsze byłam bardzo optymistycznie nastawiona do zdrowia, leczenia, codzienności i tego, co ma się zdarzyć. Byłam pełna optymizmu, cieszyłam się każdym dniem ze zdrowa, przebadaną na wskroś 11 letnia suczką. Nagle się stało, ot tyle. I chyba wówczas we mnie też się obudziło przewrażliwienie. Nadinterpretacja każdego potknięcia Filona, każdego dziwnego oddechu, itp. Niby wiem, jak życie biegnie, że dochodzi się do pewnego miejsca i koniec.
Ale zanim ... tam, to jeszcze trochę. ;-)
Ze należy się cieszyć każdym wspólnym dniem, itd... ale, jak co do czego, to ... bum. Zakręcam się w myślach.
Piszesz tak jak sama bym napisała. Też mam w sobie to przewrażliwienie, po śmierci poprzedniej suczki, która była u mnie od 5 tygodniowego szczeniaczka, który jeszcze nie umiał porządnie jeść. Była to mała suczka więc sadziłam, że pożyje więcej niż 11 lat. A jednak niewydolność krążeniowa i koniec. Zresztą pisałam Ci o tym. Trzeba cieszyć się każdym wspólnym dniem, bo czas płynie nieubłaganie.
OdpowiedzUsuń