Pages

5 maja 2018

Się Porobiło - cz. 216 - Cienka bomberka

Kupiłam kawałek dresowej tkaniny, we wzorek, co mnie bardzo ucieszyło, bo z reguły dresówki są jednokolorowe, albo w bardziej dziecięce motywy. Jak już tkanina dojechała, zaczęła łazić mi po głowie bomberka. Krótsza, lżejsza, bez podszewki, taka okryjbieda, jak ja to mówię, czyli stylowo - możliwie do wszystkiego. Oczywiście taka sama, jak poprzednia
Trochę się nakombinowałam, bo tkanina, rozmiarem, nie taka rozmiarowo, jak w gazetce proponują, ale 95 cm na 180 cm. Niby też sensownie, bo niemało, ale jest wzorek. Wzorek, który żyje własnym życiem, na dodatek jeszcze leci nie po prostej, jak się mu dobrze przyjrzy. 
Niby najgorsze miałam już za sobą, bo zszycie kawałków, bez podszewki powinno być szybkie i sprawne. Praktycznie, skracałam jeszcze samą kurtkę. Początkowo wydawało mi się, że wybrałam odpowiednią długość, do tego zamek. Jednak praktycznie okazało się, że zamek jest krótszy, więc... . Dylemat, czy skracać kurtkę, czy kupić dłuższy zamek. Suma sumarum, odważyłam się dopasować długość do zamka. W końcu bomberki nie są za tyłek, prawda ? Gdzieś ciągle z tyłu głowy łazi potrzeba zakrywania, tuszowania, etc... 

 

 Kurtka nie ma podszewki, wypadało schować szew górny, stąd listwa maskująca.


Kieszenie, pomna poprzedniej bomberki, zrobiłam głębsze. Ponieważ w wykroju kieszenie dochodzą do dołu kurtki, właściwie są na jednej linii dolnej, prosiło się wszyć je wszystkie razem do ściągacza. Ale... miałam obawy, czy maszyna chwyci ściegiem owerlockowym w sumie 5 warstw niecienkiej tkaniny, toteż ostatecznie, kieszenie są luźne, tylko dla bezpieczeństwa, by nie wyszły dołem, są stabilizowane szwem ręcznym w rogu kieszonki.

Ciągle mam jakieś dziwne wrażenie, że całość powinna być bardziej dopasowane, no ale kurcze, to jednak ubranko wierzchnie, więc przypuszczalnie ciągle przesadzam. :)

Na razie postanowiłam nie nabywać kolejnych tkanin, dzianin, materiałów, etc... Muszę się zwlec i ogarnąć chociaż część z tych, które zalegają, bo naprawdę już wychodzą z prowizorycznych ukryć. :)))




5 komentarzy:

  1. Prawdopodobnie nigdy nie odważę się uszyć czegoś tak skomplikowanego - tym chętniej podziwiam u innych :)
    Masz rację to wierzchni przyodziewek więc nie może być dopasowany a z tego co pamiętam pierwowzór też raczej luźny.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Kalinko, co Ty mówisz?! Ty !!! Ty się nie odważysz ? Eeeee ;-)
      Jednakże dziękuję bardzo za podziw, to zawsze łechce ego :) Ta bomberka wcale nie jest skomplikowana w wykonaniu. Tak, masz rację, że to raczej luźniejsze odzienie, wiec ... nie pozostaje nic innego, jak dogadać się sama z sobą. ;-)

      Ściskam również. ;-)

      Usuń
  2. Chyba w istocie masz skłonność do przesady w szukaniu dziury w całym :-) Wychodzą ci tkaninki z prowizorycznych ukryć? Ja mam (przez ciebie :-)!) na środku zagraconego pokoju stosik tkaninek i dzianinek o wys. 152 cm. Jakie ukrycia? Tego się nie da ukryć (to, co było ukryte, jest - rzecz jasna - nadal ukryte i czeka na swoją kolej)! Natomiast dzięki tobie (bardzo dziękuję za naprowadzenie na właściwy trop) kupiłam maszynę, więc jest nadzieja, że ten stos pokonam :-)
    Buziaki (dla Joszki - skoro Joszko, to chyba Joszki, nie Joszka, w dopełniaczu, dobrze ja myślę? - też)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam. :P
      Ty się lepiej pochwal, jaką maszynę ostatecznie kupiłaś, bo cisza, jak po ślubach milczenia. :) Cieszę się, że mogłam jakoś pomóc, no ale zwalanie na mnie faktu, że masz stosy tkanin, to zupełnie nie na miejscu. Nie ja Ci je naniosłam. :P
      Moje tkaniny, wyłażą, co nie jest dobre, bo robią za wyrzut sumienia (wytykają lenistwo !), a ja niestety, jak utknę w 'nierobocie' (w zawieszeniu), to tkwię i to dość długo. :-(
      Trzymam kciuki za Twoje uszytki. Nie mogę się doczekać !
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. No jak to jaką? Tropami mistrzów kupiłam husqvarnę, Emerald 116. Zapisałam się na Park maszyn jak podpowiedziałaś, blisko dwa miesiące oglądałam, czytałam i myślałam, a w końcu zadzwoniłam do adminów i pojechałam w poprzednią sobotę do Wytwórni śliczności (w sumie pojechałam po Juki), gdzie niezwykle cierpliwy pan Roman posadził mnie przy husqvarnie, a dynamiczny pan Damian przysięgał, że toto jest nie do za...nia, bo to w sumie mechanicznie Pfaff, tylko bez górnego transportu (a o tysiąc tańszy). Wyszłam stamtąd pogodzona z brakiem ściegów ozdobnych i strasznie nieporęcznym pudłem ważącym 11 kg, a że mam zapalenie trzech mięśni w lewym barku, myślałam, że nie doniosę jej do tramwaju. Przez dwa dni nie potrafiłyśmy się porozumieć (mimo tego, że pan Roman półtorej godziny ze mną przy niej spędził) w stu procentach, teraz już się lubimy. Tylko, kurka, wciąż czasu brak. Sama wiesz - nie dość, że robota, w domu też zawsze jest co robić, to jeszcze sezon ogródkowy w pełni :-)
      Buziaki

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...