Pages

9 sierpnia 2017

Nie mam weny... czyli wyjazd z psem

No nie mam i tyle. :)
Trochę mnie to męczy, bo niby człowiek chce to i tamto, ale jednak chyba nie chce, skoro nie robi. Pokrętna logika, albo niby logika. Tkaniny leżą i się kurzą. Alpacza strzyża dalej w worku. Zero chęci i motywacji. Czasami lenistwo musi być, ale kiedy zaczyna już powoli denerwować, to też nie za  fajnie.
Póki co, udało się wygospodarować trochę czasu i przy okazji psiej wystawy w Sopocie, posiedzieć nad polskim morzem. Właściwie nad zatoką, bo ja bardzo odróżniam morze 'prawdziwe' od morza 'zatokowego' :) 
Oczywiście wcześniej oczytałam się, gdzie mogę być z Joszkiem, doszukałam się pisemnie nawet kolejnej plaży psiej, tym razem w Gdańsku na wysokości Brzeźna, ale tam nie dotarłam, bo w Googlach wcześniej nijak nie mogłam odnaleźć oznaczeń plaż. Ta psia miała być przy wejściu 34. Ale chyba coś pokręcili w artykule, bo takiego numeru na wysokości Brzeźna nie znalazłam. Będąc w zgodzie z prawem, że mogę być z psem na plaży w miejscu nie tyle wyznaczonym, co niezabronionym, czyli tam, gdzie nie ma plaży strzeżonej. Te miejsca powinny być oznaczone wyraźnie znaczkiem zakazu wprowadzania psów. Takie oznaczenie było przy takim główniejszym wejściu, zaraz kolejne już nam umożliwiło pobyt. Jak się okazało, ludzi trochę było, ale były też i psy. Oczywiście mniejsze od Joszka. 


Rozłożyliśmy się skromnie, przy trawach, nikomu nie wadząc. Joszko ochoczo przystąpił do dokopywania się do mokrego, chłodnego piachu ! Przez prawie dwa lata, odkąd jesteśmy razem, nigdy nie kopał ! A tu proszę... jeden ruch przednimi łapami, a pół tony piachu ląduje 2,5 - 3 m dalej. Nie miałam pojęcia, że on taki pracowity. Z przyczyn wiadomych, musiał zaprzestać. :))) Ostatecznie zdecydował się wejść do namiociku i odpocząć.


Później próbowaliśmy bliskości z morzem. Joszko znany jest z tego, że nawet kałuże omija. ;-)
Bez problemu mogliśmy spacerować brzegiem, ale tak, by nie zamoczyć łapek. Trochę było to utrudnione, bo Joszko cieszył się dużym zainteresowaniem. Zrobiono sobie z nim więcej zdjęć niż z nudnym misiem z Krupówek w tym samym czasie. Nawet, co życzliwsi, radzili podstawić kapelusz na opłatę. :) Idąc brzegiem, w pewnym momencie fala dotknęła, ba ! pomoczyła łapkę Joszka. Oj, z niesmakiem Joszko spojrzał na falę i już bardzo, bardzo uważnie kroczył dalej, by tylko nie zamoczyć nawet pazurka. Na tyle ostrożnie, że nie podjął próby ominięcia 'zaparkowanych' na brzegu kajaków, bo przecież musiałby być bliżej wody. A tam fala ! Przemiła pani z obsługi kajaków przybiegła by go przesunąć, tzn kajak, nie psa, bo ludzie pękali ze śmiechu widząc wahanie Joszka. 

Troskliwi panowie z obsługi skuterów i banana ostrzegli mnie, żeby uważać na ludzi, by nie zadzwonił ktoś na straż miejską, bo plaża psia jest dalej. Ale to ja im wyjaśniłam zasady pobytu z psem na plaży. Ha !


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...