Powstał w tygodniu, ale czekałam na weekendowy czas, by w ciągu dnia zrobić zdjęcie. I się nie doczekałam, bo cały weekend ciemny, dziś na dodatek leje się z nieba cały dzień. Rano, tj. po 8.00 gdy szłam z Joszkiem, to jeszcze z nocy świeciły się latarnie, tak było szaro.
Zdjęcia są albo z lampą, prześwietlone, albo bez, poruszone. Można sobie wybrać. :)
Znowu zaskoczyłam z pikowaniem z wolnej ręki. Lot trzmiela (czyli esy floresy, które wywija igła bez planu) jest dość wygodny, ale chciałabym kiedyś zrobić coś z głową, czyli jakieś pikowanie dające wzór dekoracyjny sam z siebie. Trochę trwało, by ustawić maszynę. Za mocno dokręciłam stopkę do pikowania i igła waliła nie tam, gdzie miała, chciałam dobrze, za dobrze. Za to pamiętałam, by schować 'ząbki' transportera, ale kurde... zaskoczyły mnie źle plątane nitki. Kręciłam, jak się dało, aż ostatecznie stanęło na bardzo luźnym ustawieniu nitki, bo na '1'. I to, ku pamięci, niniejszym zapisuję. :)
W ramach odświeżania pamięci, po kilku latach, odważyłam się zrobić eklerki. Ostatnio w tv tak zachwalano w kulinarnym programie (w ramach podróży po Francji), że musiałam spróbować. Odkąd zraziłam się elektrycznym piekarnikiem, nie robiłam. Pierwsze ciasto poszło do śmietnika. W zasadzie niepotrzebnie próbowałam upiec. Już jak wyciskałam ciastka na blachę wydawało mi się, że ciasto jest mocno za luźne. Wszystko wg przepisu klasycznego (0,5 kostki tłuszczu, szklanka mąki i wody plus 4 jajka) i ciasto tak luźne, że wyciekało samo z woreczka. Upiekło się, ale nie urosło. Zrobiłam drugie, z 3 jajkami. Lepsze, chociaż tutaj z kolei sporo siły kosztowało mnie wyciśniecie ciastka. :) Piecze się aż 30 minut w ok. 200 st C.
Efekt smaczny. Jednak do takiej porcji paczka budyniu to mało. To też wpis ku pamięci. :) A... i jeszcze blachę trzeba mocno natłuścić, by ciastka same odskakiwały od formy.
Do świąt jeszcze trochę czasu, ale powoli już ... pomimo zdechłej pogody za oknem. ;-) Zdjęcie robione ok godziny 15 !
Piękny!!Uwielbiam patchworki ale mam dwie lewe ręce do ich robienia:))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Jadwigo. :)
UsuńPozdrawiam serdecznie
A teraz umarłam....
OdpowiedzUsuńPięknie !
I jeszcze te malutkie eklerki.
Pozdrawiam zazdrośnie (ale tak sympatycznie, nie zawistnie !)
ANka
:) Sympatyczna zazdrość jest po prostu sympatyczna. :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam Aniu.
Od eklerek odwrócę wzrok i udam że nie widziałam :-) nie wolno tak kusić!
OdpowiedzUsuńPatchwork bardzo fajny, super na święta. Lubię pikowanie z wolnej ręki, a że nie umiem zrobić porządnie regularnego wzoru po liniach to takie improwizacje są na razie najlepsze. Bardzo przydałby się powiększony stolik do maszyny do pikowania, bez niego nie mam pola manewru. Chyba powinnam to powiedzieć Mikołajowi, bo sam się przecież nie domyśli.
A w ogóle to podziwiam że już tyle świątecznych motywów wyszło Ci spod maszyny. Piękny nastrój wyczarowujesz :-)
Pozdrawiam :-)
Eklerków już nie ma, więc nie masz czego żałować. A 'patrzone' chociaż nie tuczy !
UsuńMnie pikowanie z wolnej ręki bardzo odpowiada, zwłaszcza na małych kawałkach, jednak jakoś nie potrafię się zdecydować na jakiś rytmiczny wzór w połączeniu z doszytym patchworkiem, czy aplikacją, bo mam wrażenie, że wówczas za bardzo wylezie na wierzch i przytłoczy resztę. Taki dziki lot trzmiela wydaje się być (bynajmniej w moim niewprawnym wykonaniu) też najdogodniejszy, bo drobny i swoje robi, ze nie rzuca się w oczy.
Z tym stolikiem, to na pewno coś by się przydało. zwłaszcza do dużego patchworku, bo mi nawet stołu brakuje wówczas. Jednak, nie wiem, czy taki mały byłby tym, co dałoby radę. Z drugiej strony, praktycznie u mnie nie ma tematu, bo póki co, wszystkie takie dogodności widywałam tylko do Janome, a ja... pewnie, jako nieliczna, nie mam Janome. :)))
Dziękuję i pozdrawiam ;-)
Eee, nie ma stolika kupnego do mojej maszyny, a szyję głównie na silverce z premedytacją i nie mam ochoty przesiadać się na inne (inne nb. też mam). Nie tylko Ty nie używasz Janome i jak widać nie przeszkadza Ci to wyczarowywać cudów :-) Rozpatrywałam wybudowanie stolika na wymiar, jakieś plexi czy coś, nóżki meblowe czy inne patenty. Trochę pomysłów jest w sieci. Da się zrobić, może nie będzie piękne tak jak fabryczne, ale chodzi o to żeby działało. Mama ma starego łucznika wpuszczonego w blat szafki i wtedy kiedy szyłam na jej maszynie, nie doceniałam jakie to piękne rozwiązanie. Swoją drogą powinnam u niej spróbować czy rzeczywiście płaski blat wokół stopki znacząco usprawni mi pikowanie :-) Tyle się naoglądałam pięknych pikowań że chciałoby się ciut więcej umieć :-)
OdpowiedzUsuńKurcze, a ja tylko myślałam o gotowcu. :)))
UsuńSama nie wiem, na ile to naprawdę może ułatwić pracę, skoro i tak mam maszynę 'pudełkową'. Kurcze, że też po latach, kiedy to pokolenie naszych mam zachwalało sobie maszyny walizkowe, zaczniemy tęsknie patrzeć w stronę stolikowych. ;-)
w dużych patchworkach istotne, by pchany do przodu materiał nie spadał zaraz na dół, więc pewnie pierwszeństwo nad stoliczkiem do maszyny ma duży stół, na którym, bądź w którym jest maszyna.
Mnie bardziej przydałoby się więcej przestrzeni 'w maszynie', czyli z prawej strony igły. Ale to oczywiście tylko do wielgaśnych powierzchni. Teraz, to ja zaczynam kombinować, jak górę fragmentami zszywać z ociepleniem i dopiero do tego dodawać spód. Zawsze to już trochę łatwiej panować nad 2 warstwami kanapki, niż trzema. :)
A te pikowania we wzorki, o których wspomniałaś... ehhh... marzenie. ;-)