I zaczęło się.
Po latach (tak, tak !) oczekiwania ruszyły moje storczyki. Ruszyły w kwiat ! W tej chwili mam kilka phalenopsisów. Lata świetności, kiedy miałam ich ponad 30 minęły. Kwiaty poodchodziły naturalnie. :( Pomimo starań to, co wcześniej kwitło, rosło, po czasie się zdziesiątkowało (a też przecież uzupełniałam) i rozpierzchło. Podejrzeniem było podłoże, kupione, jako bardzo, bardzo dobre, okazało się być na moje oko 'za ziemniste, czyli mało kory, więcej czegoś, co przypominało tylko torf. Jako laik, powiedziałabym, że to pozbierana ziemia, na którą ktoś nieopatrznie wysypał pył drzewny po piłowaniu spalinówką. Specjalnie nie pomogły zaklinania kwiatów (czyli wietrzenie storczyków na balkonie (wiosną poparzyło im liście), jesienne chłody też mi roślin nie zmotywowały do kwiatów. Przelewanie wody, kąpiele zraszające... nic. Jak przestały kwitnąć, tak przestały. Pojawiały się pojedyncze pąki, ale częściej opadały niż otwierały się w pełni kwiatu. Same nawet rośliny miały liście niby dobre, ale takie jakieś 'smutne'.
Odpuściłam wariactwo. Skoro zalecenia mądrych nie pomagają, trudno. Przeszłam na podlewanie wodą. Żadnego przelewania doniczek, żadnych odżywek, żadnego przesadzania, żadnego doświetlania, czy kombinowania, gdzie postawić (parapety mam słoneczne i gorące latem). Kranówa (przepuszczona przez domowy dzbankowy filtr), wlanie do donicy, bez cudowania, czy nadmiar nie wypływa w osłonce. I traf chciał, że przez zwykłe me zaniedbanie, tej wspomnianej wody, zaczęło się w osłonkach gromadzić na tyle, że jak raz podniosłam roślinę, to się przeraziłam. Donica stała 2-3 cm w wodzie, w osłonce ! W amoku powylewałam wodę ze wszystkich pewna, że już potopiłam dokumentnie kwiaty. Ale... po czasie dotarło do mnie, że rośliny dziwnym trafem, mają ładniejsze liście, jakoś odżyły. Czyli stojąca woda sprzyja ! No i zaczęłam tak podlewać, że zawsze jakaś wilgoć na dole osłonki była. Rośliny ruszyły i zaczęły wypuszczać pędy kwiatowe ! Na tą chwilę 3 duże i jeden miniaturowy jeszcze nie mają pędów kwiatowych, ale obiektywnie muszę powiedzieć, że z nich tylko jeden był konkretny, reszta raczej sierotki. A ten lepszy z kolei dziwny (bo nie mając liścia wierzchołkowego po ostatnim kwitnieniu, bo pęd kwiatowy wypuścił właśnie ze środka storczyka, wypuścił sobia keiki i na nim się skupił).
W tej chwili jeszcze 3 są z pędami kwiatowymi na różnym etapie rozwoju.
Zdjęcia robione w ładnym styczniowym słońcu w ubiegły weekend. Tylko ostatni (w sensie rozkwitu kwiatu), żółty, przy smętnym dniu dzisiejszym, musiał być doświetlony sztucznie.
Post piszę dla tych, którzy też kombinują i zastanawiają się, co z ich roślinami jest nie tak, czemu nie kwitną chociaż robią wszystko, co oficjalnie się zaleca.
I na koniec, robocze zdjęcie z akcji fotografowania storczyków. Nie było kwiata, którego Joszko nie musiał obwąchać. :D
Piękne!
OdpowiedzUsuńA pies od tego jest, żeby wiedział! Wszystko!
Buziaki :-)
Tak, pies musi wiedzieć wszystko ! A nawet i więcej. ;-)
UsuńJa jednego storczyka trzymam w wodzie odkąd na cinie to przeczytałam. I nic. To miniaturka, kupiony był z żółtymi kwiatkami i odkąd opadły nic się nie dzieje. A z innej beczki - podziwiam,że Twoje (i widziałam u innych to samo) mają takie równe proste łodygi. Jak to robisz?
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńMoże musi mieć czas. Moje miały go naprawdę dużo. Kilka lat !
A łodygi - jak widzę że coś się wygina nie w tą stronę, co trzeba, przyczepiam delikatnie do patyka i prowadzę wzdłuż, przepinam spinkę delikatnie, by nie uszkodzić nawet co kilka dni. Jednak, wolę po prostu kręcić doniczką ustawiając względem światła. Chociaż nie zawsze to daje rezultat. Teraz mam jeden pęd rozwidlony tak, że ... pożal się Boże. :D Jak zakwitnie, to pokażę. Może miedzy czasie się poprawi, na razie... rogi jelonka. :D
O ! To tak robiłaś, jak ja robię i właśnie rośliny nie kwitną i wcale nie wyglądają na specjalnie zadowolone.
OdpowiedzUsuńZaraz to zmienię ! Dziękuję za takiego posta. :)
Pozdrawiam
Oliwka