Pierwsze 50 g czesanki z lisa polarnego skręciłam faktycznie ciut mocno. Pisałam o tym poprzednio. Drugie 50 g 'lisa' starałam się już luźniej. Ale to luźniej dotyczy samego navajo. W dotyku minimalna różnica na korzyść. Na oko, jak dla mnie, niezauważalne.
Tu dla popatrzenia i poszukania różnić. Może jednak są ? ;-)
W dzianinie już niczego nie widać. I chyba też nie ma różnicy w dotyku.
Powstały dwie męskie skarpetki, na prezent. Nawet nie liczę, że obdarowany cokolwiek wyczuje nosząc. :))) Nie wiem, jak długo posłużą, zobaczymy.
Samego 'lisa' (czesankę) obrabiało mi się miło. Singiel, jako pierwszy na nowej sonacie, popłynął wzorowo. Później przeszedł w navajo. Jak pisałam, pod pierwszym postem o tej czesance, trochę nieszczęśliwie, jak dla tej wełny. Jednak nie było sensu, myśląc o skarpetkach, uprząść te drugie 50 g w 2 ply tylko, by sprawdzić czesankę. Dzierganie samych skarpet już na drutach 2,25 klasycznie, od ściągacza.
Dzianina lekko sprężysta, na stopie wyraźnie widać dwa cienkie warkocze. Czego nie można powiedzieć o zdjęciu (gdzieś chowają się oczka lewe). Ogólnie raczej zbita i taka jakaś... prosta. Zresztą, jak nitka... bez tej puszystości, która jest w czesance i 'och-ów', czy 'ach-ów'.
I tyle, przed świętami.
Czas leci, jak oszalały. Chyba dlatego, że za oknem mało słońca (dziś malutki wyjątek), światło dzienne porcjowane, pojawia się po 8.00-8.30 i trwa dzielnie do 14.00-14.30, odnoszę wrażenie, że noc jest prawie nieprzerwanie. Do śniegu się nie rwę, ale mogłoby być biało i słonecznie, lekko mroźno, chociaż na święta. A później wiosna ! ;-)
Edytuję wpis w ramach wyjaśnienia terminy 'lis polarny' ;-) To czesanka nie z lisa, jak by mogła sugerować nazwa, co może wprowadzać z błąd, ale, jak podaje Karina na swym blogu, cyt. jest "melanżem runa owiec islandzkich w naturalnej ich barwie (jasny popiół), jest to włos puchowy z tego runa (dostawca podaje 25 mic)".
Pierwszy raz słyszę o skarpetkach z lisa polarnego:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEdytowałam wpis z myślą o tym, co napisałaś. Nazwa faktycznie może wprowadzać w błąd. Lis dał tej czesance z owiec tylko nazwę. ;-) Chaos końca roku w firmie niestety, jak widać, przenos się też i na codzienne myślenie.
UsuńPozdrawiam serdecznie
No i pięknie! Nareszcie nie czuję się osamotniona w skarpetkowym szleństwie!
OdpowiedzUsuńGdzie mi do Ciebie ! no gdzie !
UsuńMogę tylko zbierać z podłogi resztki Twych niteczek. :P
Pozdrawiam skarpetkowo. :)
Bardzo jestem ciekawa, jak długo pożyją te skarpety bo runo ma cudowny kolor, który do skarpet bardzo mi pasuje. Na dodatek dzianina jest taka mięsista a czegóż można chcieć od skarpety jak nie ciepła :))
OdpowiedzUsuńUściski
Tak, one powinny być trwałe. Chociaż z drugiej strony... jak to pięty. Trzeba by w sandałach chodzić. :)))
UsuńBędę donosić, jak tylko coś będę wiedziała. Na razie łudzę się, że będą dobre.
Też ściskam !
a u mnie nie ma pierniczków. W puszcze sa jeszcze z ubiegłego roku, więc na licho następne mi robić ? Jakoś pierniczki nie mają u nas wzięcia. W niedzielę zrobiłam miodownika, którego kawałek zachowałam a do tego sernik jakiś upiekę. I szlaban na wypieki. Kolejny na sylwestra zrobię. Za to po raz pierwszy w życiu zrobiłam ajerkoniak :)
OdpowiedzUsuńSpokojnych i szczęśliwych świat Asiu :)
Dziękuję Krysiu ! :) Tobie też najlepszego, cały czas !
UsuńAjerkoniak super sprawa. Moja mama zawsze na święta robiła. Już jako dziecko lubiące kogiel-mogiel, byłam nim żywo zainteresowana. :)))
Pierniczki, te tylko białe, na choince są głownie dla Joszka. Od wczoraj podchodzi co chwilę do choinki i wzdycha. Ciekawe, czy ukradnie. ;-)