Wciągają mnie te wstążki i szpilki. Z tymi drugimi, to mam niewielki problem - znikają w zastraszającym tempie, muszę koniecznie dokupić. Wszędzie podają, że wstążek wychodzi full, ale nigdzie nie spotkałam się z uwagą, że trzeba szpilki kupować na tony. :-) A te moje, jak wspominałam, mają spory odpad. Nie wiem, patrząc na ilość szpileczek w pudełku, czy uda mi się dzisiaj jeszcze zrobić jakąś, a mam żółto-zieloną wizję wiosennego jaja.
A poniżej pierwsze moje 10 centymetrowe jajo. Tym razem wstążka 2,5 cm szerokości. Fajnie wyszła na zdjęciach w promieniach dzisiejszego słońca.
Spróbuje ktoś odgadnąć ile szpileczek pochłonęło małe, 7 cm jajo, które zrobione w nocy doczekało się tylko w pośpiechu nocnych zdjęć ?
Filon jest na żelazowej diecie. Tzn oprócz żelaza w tabletkach, próbuję przemycać mu w posiłkach dodatkowo buraki i szpinak. Brrr... obu nie znoszę i podziwiam psa, że nie ma oporów. Za to wielki sprzeciw budzi wątroba. Za Chiny ludowe, nie chce wziąć. Przez miesiąc kontrolowaliśmy morfologię. Anemia w cudowny sposób nie zniknęła, ale wyniki na nieco niższym poziomie utrzymują się cały czas oscylując w takich samych przedziałach liczbowych.
Takie same ujęcia, jak z dzisiaj, znajdują się tutaj na blogu, można porównać jak się piesek postarzał. ;-)
Aaaa, żeby nie było. Wyczesałam trochę alpaki, skręciłam tę porcję w singielka, ale to jeszcze mało, mało, bardzo mało by rozpocząć szalik. Kto wie, czy zdążę....
Jaja wychodzą Ci przepięknie:) Tak, jak coś wciagnie człowieka to dokumentnie. Oderwać się nie można i już:)
OdpowiedzUsuńBuraki mniej lubię, ale szpinaku z serem pleśniowym i czosnkiem nie mogę sobie odmówić. Smakuje fantastycznie z grzybami albo jajkiem.
Filon jest na diecie żelazowej, a mój Asmo - łakomczuch na diecie odchudzającej:)
Dziękuję.
UsuńO, to może czosnek czyni szpinak bardziej strawnym. Przyznaję, że nie lubiąc szpinaku, omijam przepisy z nim nie tylko w roli głównej, ale i pobocznej. Niewykluczone jednak, że kiedyś natrafię na coś, co skradnie me podniebienie. Na razie jeszcze omijam kołem. :-)
Nigdy nie miałam psa obżartucha, no może Hiobe po sterylizacji trochę się rozkręciła z jedzeniem, ale hurtem, to tylko to, co lubiła, jadała. Pies wielożerny, to problem, ale pies niejedzący, to już naprawdę spore wyzwanie.
Powodzenia w odchudzaniu. Wiosna idzie, więcej ruchu zrobi swoje. ;-)
Myślałam, że pisząc "dalej jaja" chodziło Ci o problemy ze skrętem włóczki , a Ty prezentujesz wstążkowe jajca :-) Oba dwa ;-) fajnie wyszły, ale faworyzuję 10-tkę. Szpilek mnóstwo poszło, to zapewne. Mnie też wkurzała ta ilośc odpadów niezdatna do użycia, i to miało głównie miejsce jak używałam takich króciutkich szpilek.
OdpowiedzUsuńZa Filona kciuczę.
Oj, jaj to ja ostatnio miałam trochę więcej. A to niby przeciek wody ode mnie do sąsiadki. Z tym, że u mnie suchutko, a u niej plama. Inny, to donosik na Policję, który musiałam złożyć na sprzedawcę z portalu, który nie dostarczył mi towaru - jestem w dużej grupie osób 'oszukanych'. Pewnie jeszcze do tematu wrócę w kolejnym poście.
UsuńA szpilki, mówisz, że dłuższe są mniej trefne ? Właśnie jestem przed zakupem kolejnych i chciałam do większych jaj kupić dłuższe szpileczki. Może faktycznie i one, te dłuższe, nadadzą się do małych jaj. Jeszcze się czaję, na te papierowe przestrzenne 'kwiaty', które robisz, ale na razie jednak muszę pozostać przy czesankach i wełnie.
Kciucz z Filona, kciucz ! - bardzo dziękujemy.
nie licząc odpadów ok. 230 szpileczek? :)
OdpowiedzUsuńWitaj. Blisko, blisko, prawie, prawie. ;-)
UsuńTrzymię kciuki za Filona. Jaca podobają mi się ogromnie, to dzisięciocentymetrowe nawet przeogromnie. Jak z szalikiem nie zdążysz na tę zimę, to spokojnie, za niecały rok będzie następna, nie zmarnuje się.
OdpowiedzUsuńCóż powiedzieć... oby moment, kiedy już nic nie będziemy mogli zrobić przyszedł możliwie późno...
UsuńA jaja... chyba rozmiarowo 10 to najbardziej optymalne. Mam jeszcze większe, ale zanim do niego podejdę, to podziubię te mniejsze. Siódemki są sympatyczne, jak kurze, te największe, więc naturalnie takie. :-)
Szalik... to temat przyszłości.:-)))
Śliczne te jaja :) Ja nie mam ani cierpliwości ani palców odpowiednich :)
OdpowiedzUsuńFakt, troszeczkę chłopak Ci posiwiał Asiu. Rozumiem Twój niepokój o Jego zdrowie. Mam tak samo z moim Kaktusem :(
A ja szpinak polubiłam :) I to bardzo. A najlepsze, że i wrzoda też nauczyłam jeść :D On, mięsożerca jeden, wcinając naleśniki ze szpinakiem, mówi że to zielone mięso :D
No ba ! Dwa lata u starszego, dużego psa, to już hohoh... 1/5 całego jego życia. Tutaj http://2.bp.blogspot.com/-VnhT8Z9pMcU/TfMZ81Ea_1I/AAAAAAAAAC4/wjhTxdxpicU/s1600/bl_filon_2011_1d.JPG zdjęcie sprzed mniej więcej 2 lat właśnie. Starzeją się te psy i nic na to nei poradzimy - wiem, powtarzam to od kilkunastu postów co najmniej. Widać, nie mogę mimo wszystko, przejść na d faktem do porządku dziennego.
UsuńNie mówię 'nie' szpinakowi na całe życie. ;-) ale jeszcze się nie rwę, by go polubić. Ale się skuszę, jak będzie okazja skosztować dania podstawionego pod nos. ;-)
Do karczochów trzeba cierpliwości, fakt, ale i czasu. Sama jestem z tych raczej szybszych, ale tutaj nic się nie przeskoczy. Właściwie nie ma nawet gdzie przyspieszyć. Jestem cały czas pod wrażeniem, ile wychodzi materiału na takie jajo. Na kule oczywiście też. I chyba nie muszę mówić, ze zakupy to ja muszę przez net robić, by się nie denerwować wizytą w miejskich pasmanteriach.
taaaak, porównałam oba zdjęcia. Oj widać tę różnicę, widać :(
OdpowiedzUsuńObie mamy tak samo z naszymi psami. Wiem że nic nie poradzę, niestety :(
Asiu, szpinak musi być naprawdę dobrze przyprawiony, połączony aby go polubić. Ja najchetniej robię z serem ricotta i dosmaczam obowiązkowo białym pieprzem, gałką , no i czosnkiem którego nie lubię :D Ale uważam że czosnek to musi być i w galarecie i w szpinaku :)