Świeci w ciągu dnia i zaraz jakoś lepiej pomimo, że nie wszystko chodzi należycie w trybikach codzienności. Złudne takie słońce, bo daje poczucie ciepła, a w gruncie rzeczy zimno jeszcze, jak diabli. Rano skrobanie szyb samochodowych dzień w dzień. Na szczęście znika śnieg i prawie już go nie ma.
Czekając na dostawę szpilek (kupiłam kilogram !) chwyciłam za szydełko i w ruch poszła przędzona ostatnio alpaka. Mam pomysł na szal. Zaczęła się realizacja, pewnie trzeba będzie uprząść jeszcze trochę, ale muszę zobaczyć, ile wełny wychodzi. Pomysł zrodził się zupełnie przypadkowo, a takie są najfajniejsze. Ale to później, następny post.
Na razie, dzięki Finextrze (jejku, czy ja na pewno dobrze odmieniam ten nick ?) mam dżemik z pomarańczy. Wielkie dzięki za przypomnienie ! Nie mam pojęcia, jak ona go robi, bo nie mogłam znaleźć odpowiedniego posta, ale ja zrobiłam po swojemu i smakowo mi to odpowiada. Z ponad 2 kg pomarańczy wyszło trochę więcej niż 5 mniejszych słoiczków. Nie wiem, do jakiego ciasta można to wykorzystać, (liczę, że się dowiem :-) ), ale z bułeczką - boskie.
Na szybko, do kawy poczyniło się ciepnięte ciasto.
Robiąc mu zdjęcie, nie mogłam pominąć kilku kadrów kwiatowych. Słońce aż iskrzy się w bieli płatków.
Właściwie, to miałam w zamyśle post z pytaniami o wełny, przędzenie i farbowanie. Tak mi się zbiera stosik praktycznych zapytań, które nieśmiało czasami rodzą się, gdy piszę komentarze na blogach bardziej zaawansowanych prządek, ale nie wiem, cz wywiąże się dyskusja, bo z komentarzami u mnie na blogu różnie bywa.
A... wróciłam z pracy i co... Znowu obrzęk na wysokości łokcia Filona i znowu antybiotyk, bo przy takich stłuczeniach tkanek, to już wewnątrz toczą się stany zapalne. Ze sterydem na razie się wstrzymaliśmy - nasila siusianie, a schodzenie z takim obrzękiem 'na szybko' po schodach z Filonem, to nie jest najlepsze rozwiązanie. Swoją drogą, podziwiam go, jak sprawnie włada tą łapą, twarda opuchlizna przecież utrudnia zginanie i w ogóle ruch kończyny. A obrzęk wygląda, że hohoh. Na szczęście, do tej pory wszystko wracało po 2-3 dniach do normy. Cóż, sposób składania swego ciała na podłogę zawsze był właśnie taki, ale pies będąc sprawniejszym wcześniej nie zwalał się tak, jak teraz.
Myślisz, że ten stan zapalny u Filona to od "zwały"? To by może było i nie tak źle.
OdpowiedzUsuńW sprawie dżemiku to w poście z ostatnimi dżemikami w odpowiedzi na komentarz Chmurki podałam przepis z detalami. Ale jak Twój dobry, to po co masz szukać. A z najprostszym ciastem to ja robię tak: połowę startej metodą Ramsaya (na małych ząbkach tarki, tych bardziej "marchewkowych" nie a la kartoflanych, i obracając cały czas pomarańczę) skórki dodaję przy robieniu dżemu do dżemu, a drugą połowę (tak z 3-4 małych pomarańczy) mrożę albo od ręki robię kruche ciasto z 30 dag mąki, 20 dag masła i 10 dag cukru pudru z 3 żółtkami i do niego już na etapie zarabiania nożem dodaję tę skórkę. Ja na nas dwoje używam tortownicy o średn. 16 cm, więc dzielę to ciasto na 3 części, 2 mrożę. Z pozostałej części nieduży kawałek wkładam do zamrażalnika, resztę na godzinę do lodówki. Rozwałkowuję to z lodówki, daję do posmarowanej i wysypanej bułką tortowniczki, wylepiam też brzegi na jakieś 2-3 cm i daję na 15 minut na 200 st. do piekarnika (grzanie góra i dół). Jak się czas kończy, wyjmuję tę resztkę z zamrażalnika, tarkuję na marchewkowej tarce, do ciasta w tortownicy wkładam słoik dżemu (tzn. dżem ze słoika), posypuję startym ciastem i na 25-30 minut z powrotem do piekarnika. Halinka (blog: Skraweczki) mówiła, że dobre. W każdym razie w całej chałupie pachnie pomarańczami.
Wszystko wskazuje właśnie na takie stłuczenie. To jest tkankowe, nie w stawie. Niewykluczone, że jak jest sam, to się gdzieś walnie, potknie, rąbnie, etc. np. schodząc w pośpiechu z mego łózka, (się na nim wyleguje, gdy mnie nie ma), etc... Sam kładzie się właśnie na zasadzie 'kości zostały rzucone'. A rzuca się ok 100 kg. Dodatkowo, on nie odciąża takiego stłuczenia, co my, jak i cześć psów na pewno byśmy zrobili. Gzie tam - dalej wali się, jakby wszystko było ok. Coś, co u nas jest widocznym siniakiem, lekkim bólem, u niego jest niewidoczne, raz - bo sierść, dwa, że jest odporny na ból i nie okazuje nijak, że pobolewa. Sama zauważam temat, jak już jest duża zmiana, widoczna dla oka zmiana. A wówczas jest już późno i trzeba konkretniej zadziałać, nie tylko okłady, czy maści. Taki typ.
UsuńDżemik - nawet mi na myśl nie przyszło szukać odpowiedzi w komentarzach, uparłam się na posty i tam szperałam. :-)
Dzięki za sposób na ciasto. Jeśli dobrze zrozumiałam, to kruchy spód, dżemik i na to potarkowane kruche ciasto, coś jak kruszonka na wierzchu, tak ?
Weszłam i co, żarcie i to jakie:) Oczy zrobiłam wielkie, o ślinie nie wspomnę i zaraz poleciałam do szafy po Delicje. A godzina proszę Pani późna i znowu mi się coś odłoży:)
OdpowiedzUsuńFilonowi zdrowia życzę:)
E tam... odłoży. ;-)
UsuńDelicje pyszne są. Szczególnie pomarańczowe. ;-)
Ciasto ciepane wygląda wspaniale :) Bardzo cieszyłam się na to słońce, które się pojawiło i zwiastowało wiosnę. Szkoda, że już w weekend ma do nas znowu zima wrócić.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Filona :)
Wiesz co, ciepnięte jest bardzo proste, ale jak ktoś lubi nutkę miodową, to bardzo fajne. ale naprawdę tylko nutkę.
UsuńU mnie też już znowu zimno, bardzo zimny wiatr. :-(
Dziś idziemy na kontrolne badanie i krwi i ogląd łapy. Obrzęk już się zmniejszył konkretnie. Jednak Filon sobie go otarł o dywan i ma dodatkowo krwisty ślad.