W końcu zebrałam się w sobie i zamówiłam trochę mięciutkich wełenek, tradycyjnie od Karinki z E-wełenka.
Przyjechały różności, bfl (Blue Faced Leicester), bfl+lama+jedwab, polwarth, chubut i jedwab sari Lagoon oraz nylon do zmieszania i 'tajemnicza' mieszanka, która jakoś wołała do mnie 'kup mnie !'
Mieszanka, to - podając za danymi ze sklepiku - 40% 18.5mic 100's Merino, 20% Brown Alpaca, 20% Camel i 20% Mulberry Silk. Piękna, prawda ? ;-)
Mieszanka była tak intrygująca, że od razu powędrowała na kołowrotek.
Przędło się bajecznie. Szczerze, to chyba ostatnio kręciłam jedwab, daaawno temu i to jeszcze na wrzecionie i tylko dwoiłam na sonacie. Nie miałam pomysłu na nitkę, więc jakoś tak odruchowo, jak to u mnie, poleciała cienizna. To jest bardzo dziwne zjawisko, że tak chodzą mi po głowie grubaśne arty, a lecę regularnie z prostymi, cienkimi nitkami. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Ktoś może ... ? ;-)Wyszło 616 m podwójnej nitki i byłą okazja wykorzystać nową przewijarkę, poprzednia niestety zaniemogła.
A tak na marginesie, co się stało z Bloggerem, że nie mogę umieszczać zdjęć obok siebie ???
Szczerze mówiąc "grubaśne arty" wychodziły mi wtedy, gdy uczyłam się prząść. Potem już tylko cienizna. Szkoda.
OdpowiedzUsuńA mi nawet wówczas. :D
OdpowiedzUsuń