Na blogach tyle nowych robótkowych postów przybyło, że aż wstyd wyskakiwać z czymś tak niedoskonałym, ale muszę, chcąc się dobrze nauczyć. Nawet zdjęcia są bardzo robocze, co nie znaczy, że archiwizują etapy pracy. Są po prostu z lampą, a treść-temat jest wyeksponowana ot tak sobie. I owszem, miałam i mam dalej zdjęcia z etapów, ale są takie do ... kosza. Ślepa byłam i naiwna, że utrzymam w rękach aparat kilka sekund bez poruszenia, ha... Lata się swoje ma i gdzieś w końcu wyłazi. ;-)
Ale do sedna. Zabrałam się etapami za czesankę, licho wie, jakiego pochodzenia, tzn wiem, skąd ja mam, ale co to ? Jest miękkie i miłe, nie trzeszczy więc na bank całość nie jest sztuczna. Oczywiście mam jeszcze kolejne porcje, ale tak gdzieś upchnęłam, że za nic nie mogłam znaleźć. Szukając porobiłam trochę porządku, to dobre, ale póki co, dalej nie wiem, gdzie poszukiwana.
Efekt pracy, czasami współpracy, ale i walki z kołowrotkiem. Walki były faktycznie, głównie w drugim etapie pracy. Pierwszy przeszedł miło, czyli skręcanie singla. Wydawało mi się, że momentami mam go bardzo przekręconego, wówczas 'popuszczałam', co ostatecznie nieładnie objawiło się w przędzy. W zasadzie przeznaczeniem głównym było... zostać skręcona navajo. Pewnie zostanie też dzianiną, prędzej, czy później, ale najpierw muszę odnaleźć reszta i skręcić. Mam ją w 3 porcjach łącznie 210m (80m, 77m i 53m). Skoro skręt navajo 'skraca' nić trzykrotnie, to wynika, że pierwszy kilometr na kołowrotku pokonany.
Nie wiem, czy na pewno mam navajo. Ale chyba nie można tego schrzanić, tzn skręcać z pętlą i otrzymać coś, co navajo nie jest. A może można ?
Nitka równa nie jest, bo jak pisałam wyżej, mszczą się miejsca, gdzie luzowałam skręt singla. Początkowo wnerwiały mnie malutkie pętelki singla przekręconego, które hamowały wyciąganie nici, ale ostatecznie, to się 'prostuje', a gorzej wypada słabiej skręcony singiel.
Niestety, nie potrafię zgrać wszystkich ruchów rąk. Muszę przestać pedałować, gdy trzeba robić pętlę. Jakaś niezborna jestem. Kołowrotek też najlepiej jakbym trzymała prawą ręką, bo pomimo maty pod nim, ucieka ode mnie.
Mam jeszcze trochę do napisania (a i zaległości jakieś mi się robią - fakt, nie cieszy pokazywanie czegoś, gdy ma się zdjęcia do d... ), a czuję się fizycznie nie najlepiej. Przeziębienie mnie męczy i to takie jakieś rozwleczono w czasie.
Będę wdzięczna za jakieś rady twórczo-skrętne.
Tymczasem....
Piękna wełenka! Wracaj szybciutko do zdrowia!
OdpowiedzUsuńDziękuje. ;-)
UsuńNie wiem czy próbując robić navajo można zrobić co innego ;) jednak Twoja włóczka wygląda na navajo i tego się będę trzymać :D
OdpowiedzUsuńZa jakiś czas będziesz wiedziała jak najlepiej skręcać singla.
Są niby metody na to by sprawdzić skręt, ale ja się nigdy w to nie bawiłam. Ręka sama się nauczy, wystarczy ćwiczyć.
Zdrówka życzę, udanego Sylwestra i Szczęścia w Nowym Roku
To mnie pocieszyłaś.
UsuńA jakie znaczenie ma długość wyciąganej pętli ? Bo chyba sposób zawiązania jej na początku, to nie ma znaczenia. A może jest jakiś sposób jedynie prawidłowy ?
Dziękuję za życzenia, Tobie również życzę dobrego roku.
Asiu, długość pętli nie ma moim zdaniem znaczenia (nie zauważyłam tego), jak singiel jest dobrze skręcony, to czy zrobisz pętelkę dłuższą czy krótszą, nić powinna wytrzymać i wyglądać dobrze. Sposób wiązania na początku na pewno nie ma wpływu na efekt końcowy - przywiązujesz i już, po kilku obrotach szpulki nie ma to już na nic wpływu.
UsuńMoże naiwnie się pytam, ale wiesz... jak się zaczyna, to lepiej od razu prawidłowo, bo później trudno wyzbyć się nawyków.
UsuńDzięki. :-)
To pierwsze? No to mistrzostwo świata. I okolic!
OdpowiedzUsuńPierwsze, pierwsze.
UsuńNajgorzej, że nie mogłam się zmechanizować i gdy kończyła się pętla musiałam przerywać pedałowanie, żeby zrobić kolejna, itd...
Przyznam się, ze porwał mi się sznurek z dziadka. Lecę teraz na jakimś grubym kordonku.
Czasami też piszczy wirujące wrzeciono, oliwiłam tę skórkę, metal wrzeciona, ale nie wiem, raz piszczy przeraźliwie, innym razem nic.
Piszczy, bo to stary dziad! Myslę, że to nie był jego oryginalny sznurek, bo jak się robi oczko skórzane, to na koło też pewnie był rzemień. Więc czy kordonek czy co innego, nie ma znaczenia, byle szło. A z tym piszczeniem to nie wiem, ale każdy kołowrotek ma swego mola, co go szmola. Moja Fantazyja nie ma życzenia współpracować z jedną ze szpul i ma takie bicie, że umarłego by z grobu podniosło, a ja zaczynam podejrzewać, że pies po niej w nocy skakał i totalnie rozpiep... Po czym się nagle uspokaja i jest cisza jak makiem... Kołowrotki to chyba medble z duszą (i humorami, niestety). Jeśli miałaś do dziada tyle mocy, żeby navajo skręcić, to Ci sie należy coś nowego. Mam koleżankę, która na wakacje odkłada 5 zł w monecie codziennie (musi jeszcze zdobyć te monety na zaś, bo nie co dnia zdarza się reszta z monetą pięciozłotową). Może to jest metoda mniej bolesna, bo tak wyjąć z kieszeni kupę kasy od ręki to nie każdy może.
UsuńMyślę, myślę o Sonacie. Głownie dlatego, że można ją złożyć. Chociaż fizycznie też mi się podoba. Na razie mam niestety inne priorytety.
UsuńZaskoczyłaś mnie informacją, że Fantazja Ci tak broi. Widać faktycznie kołowrotki bywają złośliwe. Nie wiem, jak miałaś z dziadkiem, ale on raz płynie, że tak powiem, a innym razem zrywa, jak głupi.
Sposób koleżanki niegłupi. Faktycznie, bez organizacji monet, całość przedsięwzięcia by poległa.
Piękna wełenka i nie widzę powodów do jęków :)
OdpowiedzUsuńDo wszystkiego dochodzi się z czasem. Zobaczysz za chwilę, nie zauważysz rzeczy, które dziś tak Cię martwią.
No i - to zdecydowanie navajo :)
Niech Ci się dobrze dzieje w Nowym Roku!
Dziękuję za życzenia i noworoczne i przędzalnicze. ;-)
UsuńTobie też wiele dobrego, zdrowia w szczególności.
:D - navajo przez dłuższy czas moje ulubione, mam nadzieję, że też je polubisz. Skraca nitkę trzykrotnie ale nadaje jej tą przyjemną równą grubość do bardziej mięsistych projektów :))
OdpowiedzUsuńTak jak napisała Fanaberia z czasem dojdziesz do perfekcji i bezwiednie będziesz robiła pętle :))
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku !
:-)
UsuńPodoba mi się ten skręt, chociaz mam mieszane uczucia wiedząc, jak 'skraca' przędze. Przy okazji chylę czoło przez prządkami, które tak cieniutko skręcają single, że navajo nie jest grube.
I Tobie też dobrego roku !