Pages

23 sierpnia 2017

Owocowo.

Przymrozki wiosenne sporo narobiły bałaganu w kwiatach kwitnących drzew i krzewów. Sporo spadło, albo samych kwiatów, albo już zawiązków owocowych. Wiśni było trochę, a czereśni... dwie ! Dosłownie, dwie sztuki na dość duże i wcześniej obficie rodzące drzewo. :) W sprzedaży też czereśni wiele nie było, a jeśli już, to cena powalała, tak więc... . Rok zanosił się na bezowocny. Jednak natura nie znosi próżni i ... z kolei pozytywnie mnie zaskoczyła jeżynami i winogronem. 
Już chyba pisałam, w ubiegłym roku, że jeżynę mam z odzysku. Odzysk o tyle ciekawy, że roślina odżyła, odrodziła się z korzenia po bodajże 3-4 latach. Najpierw niewielka gałązka, później już konkretniej, bo i pojedyncze owoce, a teraz, w kolejnym sezonie całkiem sporo i to dość dorodne. Nie wiem, co to za odmiana. Posadzona naście, albo i dzieścia lat temu. Kupiona bez wyszukiwania, po prostu jaka była w sprzedaży, taką rodzice kupili. Bezkolcowa i tyle.


Owoce mają ten minus, że mają pestki, ale można przeżyć. Biorąc do lodów ostro traktuję wcześniej owoce blenderem i jakoś się da. Lubię też nalewki, czy pojedynczo pojadać. Dżemy też są pyszne o ile, ktoś lubi wspomniane pesteczki, albo z kolei ma jakiś szybki sposób na ich odizolowanie. 
Na działce z powodzeniem pasują (podobnie jak czarne porzeczka) do francuskiego ciasta.


Bardzo się cieszę z winogron.
Mam niewiele, ale to, co posiadam, w tym roku wygląda pięknie. W sumie 3 krzewy, 2 aurory i jedna Iza Zaliwska.  Nie mam warunków na wielkie konstrukcje pod wielkie gałęzie tak, jak to u nas często się spotyka. Pierwsza aurora, wyszukana równe 10 lat temu, jako najbardziej niewymagająca i mrozoodporna miała 5 lat temu kontakt z moim ojcem, który nie wiedząc o winoroślach nic, widząc na wiosnę żałosne, łyse gałęzi wyciął wszystko przy ziemi. Myśląc, że raz na zawsze pożegnałam się z krzewem kupiłam ponownie aurorę i do towarzystwa, nieco wcześniejszą w dojrzewaniu izę. Aurora po obfitym 'płaczu' (naprawdę na ściętym pieńku ciągle były krople soku, jakby naprawdę płakało to winogrono) roślina intensywnie odbiła, co napawało radością wielką. Do czasu, jak zaatakowała ją albo pleśń, albo mączniak. Niby winorośl odporna a jednak, porażenie było konkretne, które dodatkowo dopełniło osłabienie z powodu braku magnezu w glebie. O tym doczytałam przy okazji. Aurora, bardzo potrzebuje właśnie gleby bogatej w magnez i w pierwszych latach doskonale sobie radzi z tym, co ma, jednak po czasie należy jej pomóc, dostarczając brakujący pierwiastek. Jeśli tylko zobaczymy, że liście winorośli brązowieją nazbyt wcześnie, to na pewno nie jest wczesna jesień, a braki żywieniowe. W ubiegłym roku już zaczęłam konkretnie sypać siarczan magnezu pod każdy krzew, a w tym roku pamiętałam o tym już od wczesnej wiosny. Roślina na ciągle piękne, zielone ulistnienie !

Foto tydzień wcześniej.

Foto wczoraj.


Tajemnica, jak też pozbyłam się mączniaka (czy prawdziwy, czy rzekomy licho raczy wiedzieć), tkwi w siarce. I o niej doczytałam w necie. Zlałam więc - dosłownie - dwukrotnie cały krzew z góry do doły. Było żółto, koszmarnie żółto, ale co tam. Jesienią odbiły zdrowe liście. Wierzyłam, że bezie dobrze. Ze 3 razy też intensywnie przycinałam zbędne gałęzie. Po kwitnieniu zrobiłam pierwsze duże ciecie przycinając gałęzie zgodnie z zasadą - zostaw 3 liście za gronem i tnij ! Przetrzebiłam też zawiązki owocowe. Dobrze 1/3 zlikwidowałam. W ubiegłym roku odcięłam tylko takie jakieś małe, liche, ale to jednak było za mało. Owoce dojrzały, ale były trochę małe. Aurora ma małe owoce, ale jednak o tym, co widzę teraz, nie aż tak małe, jak wcześniej myślałam. 

A wspomniana iza zaliska ma po raz pierwszy jedno grono. Wygląda niczego sobie. I teraz mam dylemat, jak je puścić, bo kupione było tak do towarzystwa, posadzone w miejscu wówczas dobrym, w pobliżu jednego z milinów, który też rósł tak sobie, a w tym roku praktycznie oszalał i konkuruje z winoroślą. :)

Foto pierwsze tydzień temu, drugie robione wczoraj.


A o milinie następnym razem. :-)



3 komentarze:

  1. Daj, Asia, przepis na nalewkę jeżynową - ja tylko klasyczna prościznę robię, bez dodatków i jest taka sobie. A co konkretnie z tą siarką na mączniaka sie robi? Mnie na razie w tym roku ominął (na kapryfolium tylko się rzucił, ale na tym poprzestał), ale jesień idzie. A masz może jakis posób na czarną plamistość u róż? Ja powoli odpadam (a im odpadły już prawie wszystkie liście - od połowy maja chorują!), pryskam sodą, pryskałam Topsinem - guzik!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba Cię rozczaruję, bo ja też taką robię. Chociaż mogę popatrzeć w domu - miałam gdzieś książeczkę, niby ze staropolskimi przepisami, zerknę, jak wrócę.
      Siarką (nie pamiętam dokładnie nazwy związku, a opakowania nie mam, jednak na hasło 'siarka' w ogrodniczym wiedzieli, co dać) zlewam rośliny. Dosłownie. Kupuje się toto w proszku, rozrabia z wodą i spryskuje spryskiwaczem. Ja sobie nie żałowałam, wiec lałam ostro, w każdy zakamarek. Rośliny naprawdę po zabiegu wyglądały wcale nie na spryskane, alb jakby nawet zlane konewką. Jak wyszło, było żółto, tak płaczliwie żółto. Ale co tam. Akcja powtórzona, na wszelki wypadek, zgodnie z instrukcją. Sąsiedzi za płotem mieli, właściwie na płocie, 5 m dalej, więc się obawiałam, bo oni nigdy nic nie robią.
      Plamistości róż nie miałam, więc z tematem się nie mierzyłam, jednak znowu na wiosnę miałam to, o czym mi pisałaś i znowu nic nie wypatrzyłam, poza efektem końcowym. Na szczęście zawsze kolejne liście są zdrowe, a róże kwitną. Myśląc o tej plamistości nasuwa mi się inne moje doświadczenie. Mam od rododendron. Od samego początku, na wiosnę jest cały w plamy, po czym, jak sezonowo zaczyna rosnąć, jest idealnie zielony. Czego ja nie stosowałam, gdzie nie szukałam wiedzy... Jedynym sposobem, by ładnie wyglądało, jest oberwanie liści na wiosnę, do łysego. Wielki jeszcze nie jest, więc wykonalne. Gdzie nie szukałam, ciągle podejrzenie o grzyby. Toż do licha, jeśli byłby zagrzybiony, w końcu przelazłoby to na sąsiednie, a one czyste i zielone. Więc kurde, nie wiem. Taka uroda i tyle.
      W desperacji te Twoje róże, to ja na bym ścięła najmocniej, ile się da i patrzyła, jak odrastają, czy cholerstwo siedzi dalej. Odrastające bym pryskała na wszelki. Co masz do stracenia ?

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Wie wunderbar deine Bilder und die Trauben, danke für deinen Kommentar auf meinem Blog. Herzliche Grüße aus dem Ruppiner Land Anke

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...